Otóż myślę, że to całkiem niezły film jak na niedzielę, lekkie kino przygodowe. Historyjka o tym, co robili Atos,Portos, Aramis i d`Artagnan zanim zostali bohaterami Trzech Muszkieterów, jak napisano w streszczeniu. Fabuła jest niegłupia, choć nieco przypomina bajkę:księżniczka zostaje porwana, a trzej amigos ją ratują(może nie dosłownie oni). Muszkieterowie,jak dla mnie,bez zastrzeżeń, tzn.Aramis nie był zbyt urodziwy i za bardzo księżulkowaty, ale poza tym to ok. Najprzystojniejszy był z całą pewnością Atos(rewelacyjny ciemnooki brunet Scott Hickman)no i najbardziej myślący.Zabrakło nam Milady i Konstancji, choć tą ostatnią dzielnie zastępuje waleczna Rodouget albo jakoś tak(dziwne imię, wiem). Zamiast Rocheforta mamy hrabiego Morlasa,okrutnego spiskowca, a kardynał....no cóż, wypadł lepiej niż ten w wykonaniu Tima Curry`ego, ale od niego to chyba każdy jest lepszy Był przebiegły i właściwie taki, jaki powinien być, nie wiem za dużo na ten temat, nigdy nie interesowałam się zbytnio jego postacią.
Ach, no i był.. że tak to delikatnie ujmę..dość paskudny..ale uroda jest rzeczą gustu. A król wypada jak niewychowany, rozkapryszony bachor i też nie odznacza się wielką urodą.Oto co sądzę o tym filmie. Nawet go lubię, nie powiem. Ale to dzięki Scottowi Hickmanowi:-)