Mad Max: Na drodze gniewu

Mad Max: Fury Road
2015
7,2 235 tys. ocen
7,2 10 1 235284
8,4 79 krytyków
Mad Max: Na drodze gniewu
powrót do forum filmu Mad Max: Na drodze gniewu

Po seansie filmu Mad Max: Fury Road nikt już chyba nie ma wątpliwości, że Hollywood od dawna przestało być "fabryką snów" czy "fabryką marzeń" - tym czym zdawało się być dla kina w przeszłości. Bo śnić najwyraźniej nikt już tam nie chce, a na marzenia nie ma czasu. Za to jak najbardziej powodzeniem cieszą się pościgi. I strzelaniny. I wybuchy. Ścigać, strzelać, biegać, walczyć, wybuchać, eksplodować, jeździć, nie mówić, NIE MYŚLEĆ!
Nie zrozumcie mnie źle, lubię wybuchy. Wybuchy są fajne! Ale lubię też jak w filmie ktoś, od czasu do czasu, sklei kilka prostych zdań i zaserwuję mi jakąś ciekawą historię. A z tym twórcy najnowszego filmu ze świata Mad Maxa mieli jak widać nie lada problem.
Przyjrzyjmy się na chwilę fabule. A tak, zapomniałem, w tym filmie nie ma czegoś takiego jak fabuła. Jest co najwyżej jakiś marny szkic, wyrzygany zapewne na jednej z firmowych imprez.
Nie jest wszak tajemnicą, że podstawowym, odwiecznym elementem kina akcji jest bohater (czasem grupa) z którym się utożsamiamy, któremu podświadomie kibicujemy (albo życzymy śmierci), ktoś kim w osiedlowej zabawie zawsze zostaje najsilniejszy gówniarz. I tak: Star Wars-Luke,Han, Rocky-Rocky, Terminator-John,Arnold, Indiana Jones-I.J. , Mad Max(stare3)-Max, Power Rangers-Biały wojownik(trauma tych którzy byli czerwonym :/) Godzilla-Godzilla, Franz z pie****nych Psów czy nawet Xena z Xeny!
Teraz wróćmy do najnowszego Fury Road. Jakieś propozycję? Wiadomo, Max. Tylko że, chyba nie wiadomo. Postać wrzucona do tego filmu głównie z jednego powodu, żeby, jak to się mówi, "hajs się zgadzał". Ledwo co się odezwie, głównie to na początku że nazywa się Max, i na końcu, że nazywa się Max. Więc równie dobrze mógł by nazywać się John, albo Clark, albo Seamus. Albo Zbyszek (Szalony Zbyszek:Wściekła Droga). To może Szarliz Theron? Tylko że o tej postaci też właściwie nic nie wiadomo. Wiadomo że jest trochę dobra, i że leje tamtych. Więc trochę tak, jak wtedy gdy odpalamy film z jutuba jak jeden gość spuszcza lanie 3 innym, kibicujemy mu (albo im), oglądamy sobie potyczkę, ale kto do cholery się z nim utożsamia?
Ja osobiście liczyłem trochę na Joe i jego niedorozwiniętych synów, ale trzeba przyznać że nawet jako czarne charaktery byli dosyć upośledzeni . O reszcie "fabuły" nie ma się nawet co rozpisywać, najpierw jadą stąd tam, a późnie wracają stamtąd tu…
Do tego wszystkiego zdążyłem się już przyzwyczaić, ale tym razem niesmak jest wyjątkowo silny. Bo trzeba to oddać, że pod względem wzrokowym film jest nieprzeciętnie dobry. Efekty i tempo akcji wychodzą fenomenalnie (burza piaskowa - ekstra), grafika komputerowa dopracowana, nie idzie już wręcz zauważyć co serwuję nam komputer, a co scenografia (a może wszystko komputer? nie wiem, nie znam się na tym). Kostiumy i dekoracje, pojazdy, charakteryzacja - wszystko gra. No i przecież to postapokaliptyczne pustkowia MadMaxa. Tylko że oglądając ten film miałem wrażenie jakbym oglądał video z jutuba na którym w 10 minutowej produkcji jakieś studio chwali się jakie to efekty potrafią dowalić i na co to ich nie stać. Tym razem było to wyjątkowo dłuuuugie "10 minut".
A może to właśnie odzwierciedlenie dzisiejszej społeczności, mokry sen współczesnego widza? Żeby się działo! I żeby nie trzeba było za dużo myśleć, wyobrażać sobie? Bo po co, wtedy wszakże nie wiadomo, co jeszcze człowiek może sobie wyobrazić? Po robocie zasiąść przed telewizorem i napawać się odwieczną rozrywką, patrzeć jak się ludzie kłócą, drą mordę, gupki HE HE HE. Śmiać się przez łzy do szklanego ekrany z tymi, którym się udało, i rzewnie płakać z przegranymi. Myślę, że po części tak właśnie jest, a po części nie. Wydało się, że to bezpieczna droga dla producentów, w '80 i '90 chyba jeszcze nie do końca wierzono że ludzie mogą być tak upośledzeni, ale okazało się (duża zasługa internetu ), że mogą. I producenci wszelkiej maści zaczęli wykorzystywać to na olbrzymią skale, hajs się zgadza, skarbiec pełny, kto bogatemu zabroni! Są jednak też produkcję najnowsze, takie jak: House of Cards, True Detective, Whiplash czy The Grand Budapest Hotel, które ukazują że ludzie dalej chcą myśleć, a twórcy dalej chcą tworzyć. Zaryzykowali. wypuścili coś innego. Opłaciło się.

ocenił(a) film na 10
Zabojczy_Krzysztof

A jak byś określił takiego typa jak ja, co czerpie równie wielką przyjemność z rozkmin serwowanych przez choćby wspomniane przez ciebie True Detective, jak i z wysmakowanych wizualiów Fury Road? Pół-troglodytą? Hybryglodytą :P

Osobiście podoba mi się fakt, że fabuła w FR jest zwięzła (nie nieistniejąca: mamy bohaterów, mamy miejsce akcji, mamy wydarzenia - definicja fabuły) a historia opowiedziana wizualnie a nie masą dialogów. Wizja świata pokazanego w tej części skłania do domysłów i fantazjowania na temat tego, skąd co się wzięło (skąd ci War Boys? skąd ta Cytadela? skąd Gastown, Bulletfarm? kim jest Joe i reszta ferajny? - inna sprawa, że wydany ostatnio czteroczęściowy komiks zgrabnie odpowiada większość z tych pytań). Zamiast długaśnych rozmów - bohaterowie rzucają sobie spojrzenia, które mówią więcej niż tysiąc słów. Zamiast tony ekspozycji - dwuminutowe wprowadzenie i jazzzda: dwugodzinna adrenalina z kwadransem na złapanie oddechu po burzy piaskowej. Że Max zwie się Max tylko dzięki dwóm-trzem zdaniom rzuconym półgębkiem, dzięki czemu łatwiej wypełnić tą postać własną osobowością i "wcielić" się w niego podczas wydarzeń toczących się na ekranie. Że nie ma długaśnych rozkmin na temat jego utrupionej rodziny (tak samo zresztą jak w części drugiej i trzeciej). Że motywacje bohaterów są proste i jasne dla widza (ten chce uciec, ta chce uciec, tamte chcą uciec).

Opowiedzieć historię bez dialogów, a zrozumiale, to też jest sztuka. Jeszcze wśród wszystkich głosów narzekających na nowego Maxa nie zdarzyło mi się natrafić na kogokolwiek, kto by narzekał na to, że jakiś element fabuły jest dla niego niezrozumiały.

Anglojęzyczni mają takie fajne określenie na film: "motion picture", czyli "ruchomy obraz". U nas zresztą też się czasem o "ruchomych obrazkach" wspomina. Nie zapominajmy, że film to medium GŁÓWNIE wizualne. Oczywiście, fajnie, że technologia pozwoliła na wplecenie z biegiem lat dialogów, czy muzyki, ale najważniejszy nadal jest obraz. Narzekanie na to, że w filmie nie ma zbyt wielu dialogów, kiedy obraz znakomicie spełnia ich rolę - czyli popycha akcję do przodu, ukazuje motywacje postaci i ich wzajemne relacje - uważam za snobizm na pokaz :) Fajnie sobie ponarzekać jak to tępe masy idą na filmy w których bohaterowie niczym jaskiniowcy porozumiewają się mruczeniem i warczeniem, można się dowartościować, że samemu umie się przyswoić bardziej werbalne historie :P Tyle, że snobizm to raczej wada niż zaleta.

Ja tam lubię różnorodną kuchnię, ale czasem mam ochotę czy to na samo mięcho, czy to na same frytki. Nie czuję się w żaden sposób uboższy intelektualnie przez fakt, że czasem po Milczeniu Owiec lubię sobie odpalić Mad Maxa czy Szklaną Pułapkę. Pozdrawiam i życzę szerszych horyzontów ;)

ocenił(a) film na 4
rozkminator

Nie mnie nazywać innych po postach z internetu, ale jak ktoś czuje, że sobie musi jakąś nazwę przydzielić to oczywiście, proszę bardzo :)

Możemy się oczywiście uprzeć z technicznego punktu widzenia, że fabuła jest. Mówisz, że jest zwięzła, ja nazwał bym ją ubogą. Bo jednak zastanawianie się nad rysem historycznym nazw czy miejsc w biegu rzuconych na ekranie dalej nijak się ma do utożsamiania z bohaterem. Różnica między minimalizmem, a ubogością bywa ciężka do dostrzeżenia, jednak w tym przypadku twierdze że "fabuła" to bieda (dla porównania weźmy chociaż minimalizm serwowany nam w "Dead Man" przez Jarmuscha). To że jest tak prosta, że nie spotkałeś jeszcze nikogo, kto by jej nie rozumiał to żaden atut. Fabuły "Morderczej Opony" czy "Nocy żywych Żydów" też są zarysowane z oszczędnymi dialogami, co nie czyni z nich dobrych filmów (choć ciekawe :D).

Oczywiście, można się zadowalać samymi efektami akcji, jednak mnie film najzwyczajniej w świecie znudził już w połowie. Zresztą, zobaczysz w moim poście, że wcale nie pominąłem jego atutów wizualnych. Nie jest to w żadnym wypadku efekt snobizmu, ot, zwykła nuda. Są pewnie ludzie, którzy uważają to za szczyt atrakcji. Są też ludzie, którzy chodzą na stadiony zobaczyć jak inni goście grają na komputerze. Ja tego nie rozumiem, ale cóż :)

Co do szerokich horyzontów, nie mam z tym najmniejszego problemu. Lista moich filmów jest dostępna, widać tam co oglądam, co mi się podoba. Także lubię kino wielu gatunków, w tym również kino przygodowe, czy akcji, a w tym w porównaniu z konkurencją (choćby Szklana Pułapka 2) najnowsze Fury Road wypada nad wyraz słabo.

ocenił(a) film na 10
Zabojczy_Krzysztof

Nie wiem jak z "Żywymi Żydami", bo nie oglądałem (trzeba nadrobić :P), ale - panie! "Mordercza Opona" to przecież świetny film, sprytnie burzący czwartą ścianę i bawiący się z konwencją, nie wspominając już o wspomnianej pomysłowości :)

"Dead Man" to zupełnie inne kino, nie potrafię nawet tego odnieść do Mad Maxa, bo zupełnie inna konwencja. Wiem za to, że porównując go do innych filmów kategorii "orgia eksplozji", dzieło Millera wypada zdecydowanie na plus. Zestawiając go z innymi reprezentującymi ten gatunek filmami, choćby "Transformers" - zdecydowanie wolę fabułę nawet ubogą, ale sensowną, niż rozbudowaną, acz głupią jak but :)

To, że nie rozumie się pewnych rzeczy, nie jest wyznacznikiem ich jakości. Ja też nie rozumiem co rajcującego jest w oglądaniu na stadionie jak ktoś gra w Starcrafta (czy piłkę nożną, jeśli już przy tym jesteśmy) - nie odmówię im jednak wysokiej jakości tylko dlatego, że mnie to nie jara.

Nie byłbym też w stanie porównywać i zestawiać ze sobą Fury Road i Szklanych Pułapek (którychkolwiek), bo FR to czyste kino akcji, SP zaś należy moim zdaniem do czegoś, co istnieje chyba co prawda tylko w naszej rodzimej nomenklaturze, niemniej jest bardzo trafnym określeniem, mianowicie: filmu sensacyjnego. I o ile od tego drugiego oczekuję w pewnym stopniu jakiegoś głębszego scenariusza, tak od kina akcji oczekuję... akcji ;) To właśnie dostałem w Fury Road, kino akcji sauté ;)

rozkminator

Panie Rozkminatorze, dla Pana 10/10 :D

Zabojczy_Krzysztof

Zabójczy Krzysztofie, już dobra, dobra... Daj za Furiosę 5 i będzie luźniej ;P