Z jednej posiada niesamowitą atmosferę, człowiek po prostu się przenosi na te australijskie
bezdroża. No i jest przyzwoicie zagrany. Z drugiej jednak strony - rażą pewne niedociągnięcia i
głupoty. Kłopoty techniczne filmu jeszcze mogę zrozumieć z powodu niskiego budżetu (a i tak
muszę przyznać, że George Miller nawet sobie poradził - choć montaż mógłby czasem poprawić).
Ale już takie kretyńskie zachowania bohaterów - nie bardzo. Przykład: po tym jak wystraszona
żona Maxa przybiega z plaży, ten zamiast zostać z nią i dzieckiem w bezpiecznym domu, to
biegnie szukać bandziorów z 1 strzelbą i niedorozwojem u boku do lasu. Taki idiotyczne
zachowanie - i to jeszcze w Australii, kraju wielkich terenów bezludnych i niebezpiecznych
stworzeń. Albo to, jak bandziory zdobywają benzynę - odwalają na cysternie jakąś kretyńską
kaskaderkę, zamiast - no nie wiem - UPROWADZIĆ JĄ!
Mimo tych uwag daję jednak aż 8 na 10, bo po pierwsze wciągnęła mnie atmosfera i losy postaci
z tego filmu, a po drugie - to zawsze trochę pokrzepiające, że przyzwoity film można nakręcić za
nawet za niewielkie pieniądze.