Takie trochę Violent Shit po francusku, choć przyznać trzeba, że jest to znacznie ciekawsze. Udział Howarda Vernona może zaskakiwać, ale z drugiej strony...
w każdym razie film dzieje się głównie w lesie, gdzie mieszka tytułowy Szalony Okaleczacz, który ochoczo morduje każe żywe stworzenie, które ma nieszczęście go spotkać. Do czasu, gdy przygrucha sobie laskę... a pote wstaną zombie... jezu, fabuła to kompletny odlot, a realizacja... kamera 8mm + oddzielnie nakładana ścieżka audio - to mówi chyba samo za siebie. Ale trzeba przyznać, że tworzy miejscami naprawdę pokręcony klimat. Zwłaszcza, że minimalistyczna muzyka została dobra całkiem nieźle. Ale całościowo może to jednak wymęczyć. Dla odważnych, czyli dla zjadaczy SOV-ów i najgorsze eurotrashu.