Nieustannie "Magia uczuc" przywodzi mi na mysl porownanie z "Przygodami barona Munchausena" Terry Gilliama z 1988 roku. I wtedy widac wyraznie, jak mimo skromniejszych technicznie mozliwosci, ale nie mniejszego barokowego rozmachu, film Gilliama sprzed lat daje wiekszego kopa :) Czy ktos ma podobne odczucia?