Dno i sto metrów mułu. Tak na dobrą sprawę ani to fabuły nie miało, ani ładnych obrazków. Poza plakatem promującym film. O ile początek śmieszny, to później wieje już nudą. Jedyną perełką Matthew McConaughey w roli Dallasa i muzyka.
Idąc na ten film miałam nadzieję, że miło spędzę wieczór i będzie masa śmiechu. Niestety zawiodłam się i wymęczyłam na tym filmie. Nie polecam.
noo prawda film jest z wielkim BUM ale tylko dla tych którzy idą oglądać gołe tyłki. płenty za grosz
Domyślam się. Ale wg mnie niefortunny, bo dno jest dnem, a 100 metrów wyżej, choćby po mule, wodorostach czy innych wynalazkach, trzeba umieć się wdrapać.
Po pierwsze, mówi się "dno i metr mułu", a nie sto, ale dla podkreślenia beznadziei może być i dwieście...
Po drugie, wyrażenie to oznacza, że coś znajduje się na dnie, a nad tym czymś nie ma czystej, przejrzystej wody, ale właśnie muł i szlam, czyli, że nie dość że głęboko, to jeszcze w nieprzyjemnym otoczeniu. Nie wystarczy odbić się od dna, by wypłynąć na powierzchnię. Trzeba przekopać się przez muł. Wyrażenia niniejszego używa się, aby stwierdzić, że coś jest beznadziejne, czyli, w przypadku tegoż filmu, zostało wykorzystane całkowicie poprawnie.
Byłam na nim dziś, wyłącznie dla Tatuma, którego bardzo lubię oglądać, ale zawiodłam się przede wszystkim brakiem sensownej fabuły, a także zbyt ostentacyjnym epatowaniem seksem. Wiedziałam oczywiście, że sceny striptizu w filmie będą, ale nie spodziewałam się, że poza nimi obraz ten nie będzie miał absolutnie niczego do zaoferowania. Striptiz sam w sobie mnie nie kręci, liczyłam na ciekawą historię opowiedzianą przez człowieka, który, jakby nie było, przeżył to w realu, dostałam jednak prawie dwie godziny żenady. Nie polecam.
mnie film totalnie się podobał i nie zgadzam się z Twoją opinią. ale są gusta i guściki. trudno. prawdą jest, że nie potrzebnie co jakiś czas pojawiały się nic nie wnoszące do filmu sceny gdy Mike spotykał się z tą lesbijką. - to im nie wyszło. poza tym drobnym szczegółem film był bardzo fajny i z chęcią obejrzę go jeszcze raz! ;D
Też nie za bardzo wiem, po co te sceny były. może po to, aby pokazać, jakiego rodzaju znajomości można zawrzeć pracując w tym "zawodzie" :P
Ja po zwiastunie liczyłam na ciekawa komedię, jednak się zawiodłam. Fabuła jakaś taka nieskładna, wątków zdecydowanie za dużo, przez co są niedostatecznie rozwinięte (w kilku przypadkach wcale) przez co film jest po prostu płytki i sprawia wrażenie niedokończonego. Owszem, czasem taki zabieg jest strzałem w dziesiątkę, daje widzowi do myślenia, ale w przypadku "Magic Mike'a" to po prostu niewypał. Moja ocena to naprawdę naciągane 5/10, za muzykę i za kilku przystojniaków ;)