Solaris,Erin Brockovich,Traffic,zrobił film Magic Mike który poraża swoją infantylnością i głupotą scenariuszową,oprócz tego w gratisie dostajemy drętwe dialogi typu:"teraz mam forsę mogę przelecić kogo chcę"(to tylko jeden z wielu),które biją sztucznością,mogą tylko konkurować z tymi,które widzimy w naszych rodzimych serialach typu m jak miłosć,jednym słowem żenada no i powtórzę to zrobił Soderbergh!Tak,gra aktorów a w szczególności Tatuma i Cody Horn(siostrzyczka "młodego"która go niańczyła)to coś co dopełnia czarę goryczy jedynie z tego całego ambarasu w jakiś tam sposób broni się McConaughey,to on na swoich barkach dźwiga cały ciężar tego gniota(tak jak jedyny żywiciel 5-cio osobowej rodziny).Ten film unikałem jak ognia ale co z tego,każdy wie,ze ogień parzy ale sam musi tego uświadczyć :D
Dało sie obejrzeć - choć przyznaję - z lekkim zażenowaniem....Film ratuje to ze parę razy sie uśmiechnąłem - ale to by było na tyle...Na pewno nie wydam grosza dystrybutorowi za oryginał...
Racja. Kiedy na końcu ukazało się nazwisko reżysera szczęka mi opadła. A siostrzyczka wyjątkowo słaba.
*tego filmu, a nie ten film - przypadki się kłaniają.
Ale w ogóle to się zgadzam w 100%.
Równiez jestem zawiedziona. Jestem dziewczyną, więc na początku przed nudą broniły mnie sceny z facetami, ale w końcu i to mnie znudziło (gejowate to wszystko...) . Film bardzo mnie rozczarował, mimo przystojnych aktorów i szumu wokół niego. Końcówka bez sensu. Aktorka grająca Brooke gra przez cały czas jedną miną, jest jak drewno. Tak więc, gdyby nie umięśnione klaty, byłoby 2.
Uważam, że można było go "popsuć" dużo bardziej - pójść w stronę prostego wulgaryzmu lub natrętnego dydaktyzmu. Tematyka tylko pozornie jest łatwa - bo większość filmów ( i to zdecydowana) kręcąca się wokół tych spraw to gnioty. Pewnie, że nie było to dzieło na miarę "Nocnego kowboja" i denerwowało, że mroczniejsze strony takiej pracy gdzieś tam pobrzmiewają jedynie na drugim czy trzecim planie, prawie ich nie widać. Ale może i oto chodziło - by pokazać infantylną optykę "Dzieciaka" do której jak ulał pasują wspomniane dialogi ? Poza tym mam jeden koronny argument , który w pełni uzasadnia moją notę - McConaughey - jako szef night clubu jak dla mnie był... doskonały. I tutaj taka drobna dygresja - pozornie nie na temat - parę lat temu uczestniczyłem w dyskusji odnośnie: jak można było zachwycać się rolą Ralpha Finnesa w "Angielskim pacjencie" , który jak to określiła moja znajoma "zagrał grzankę" (przepraszam miłośników tego filmu za określenie) Ale jak to zagrał ! I tutaj mam bardzo podobne skojarzenie ,czyli - okey film może i przeciętny - w filmografii tego reżysera- ale dla tej roli wart obejrzenia. Polecam.
PS Co do Solaris ( wersja z Clooneyem) - ten film broni się klimatem a największa zasługa w tym nie reżysera, nie aktorów a muzyki - konkretnie Cliffa Martineza. Bardzo fajny soundtrack , także do słuchania oddzielnie poza filmem