Potem Bóg rzekł: Niech się zaroją wody od roju istot żywych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba! Tak stworzył Bóg [...] wszelkie ptactwo skrzydlate róż-nego rodzaju. Księga Rodzaju (1,20-21) "Przystąpiliśmy do kręcenia filmu jakby wbici w ziemię, patrząc na ptaki lecące po niebie. Chcieliśmy pójść dalej, wyżej, znaleźć się bliżej ptaków, bliżej gwiazd. Jak to zrobić? Człowiek śni o ptakach od zarania dziejów. Skąd przyszła ta myśl, że jako jedni z pierwszych zdołamy przekształcić to powszechne marzenie w rzeczywistość? Wciąż mam w pamięci chwi-lę, w której po raz pierwszy nam się to udało... Operator wodził kamerą za ewolucjami wyczynianymi przez bernikle, jego asystent jedną ręką odganiał ptaki, które podlatywały zbyt blisko: wyszła pełna szpula taśmy... Popatrzyli na mnie wilgotnymi oczami, cali rozpromienieni, bez słowa, bez jednego gestu. Nie liczyła się technika ani osiągnięty wynik, tylko to, że przez chwilę byli złączeni z ptakami w locie. A gdyby tak na jeden rok przestać myśleć o zmieniających się porach roku i wybrać się w najniezwyklejszą z możliwych podróży: raz opuścić nasze miasta i wsie, i odbyć podróż dookoła świata? Gdyby tak uświadomić sobie, że nie ma granic, że Ziemia jest jedną niepodzielną przestrzenią? Gdybyśmy nauczyli się być wolni jak ptaki?" Jacques Perrin Makrokosmos to kolejny film, po słynnym Mikrokosmosie, zrealizowa-ny przez zafascynowanego światem przyrody francuskiego producenta - Jacques'a Perri-na. Tym razem bohaterami filmu nie są owady, lecz majestatyczni władcy przestworzy. Makrokosmos to niezwykła opowieść o wyznaczanych przez biologiczny zegar, cyklicznych ptasich wędrówkach. Dzieło urzeka przepięknymi zdjęciami, realizowanymi przez najlepszych operatorów w wielu miejscach na świecie, a także nastrojową muzyką, będącą doskonałym uzupełnieniem obrazu. Dzięki zaawansowanej technice i zaangażowaniu twórców filmu, po raz pierwszy możemy tak wnikli-wie przyglądać się stworzeniom, które podbiły przestworza. Wyjątkowy film przenosi nas w naturalne środowisko wielu gatunków ptaków, by uczynić z nas towarzyszy wielkich, ptasich podróży. Makrokosmos to film o pięknie i tajemnicy życia, które pojawiło się przed milionami lat na naszej planecie. To nie tylko perfekcyjnie zrealizowany obraz podniebnego świata naszych "braci mniejszych", ale przede wszystkim opowieść o poszanowaniu życia i prawach nim rządzących; to wzruszający, niekiedy zabawny, a przede wszystkim ponadczasowy hołd złożony fenomenom świata zwierząt. Rozstania - powroty, miłość - walka, życie - śmierć są tematem filmu, w którym bohaterami nie są ludzie, lecz ptaki. Makrokosmos to traktat o zamkniętym kręgu życia społeczności i ich przedstawicieli. Wzrusza scena ze starą kobietą, wychodzącą z chaty na ukraińskim stepie, by nakarmić wędrowne żurawie. Oburza obraz wieczornej ciszy przerwanej odgłosem strzałów i bezsensownej śmierci jednego z podniebnych podróżników. Bawi korowód gęsi wędrujących niezgrabnie przez łąkę. Sfilmowane zachowania zwierząt oczarowują swą prostotą i pięknem, które stanowią nadrzędną wartość również w świecie ludzi. Realizatorzy zwracają naszą uwagę na drapieżny rozwój naszej cywilizacji, który nie może odbywać się kosztem pierwotnego świata natury. Według opinii Zbigniewa Czeczota-Gawraka, historyka sztuki filmowej, profesora Polskiej Akademii Nauk: "Makrokosmos to dzieło sztuki filmowej o wartościach edukacyjno rozrywkowych...". Będąc fabularyzowanym obrazem przyrodniczym jest niezwykle atrakcyjnym narzędziem przydatnym w nauczaniu.
O filmie
Zdjęcia do Makrokosmosu trwały ponad trzy lata i były realizowane przez pięć grup operatów. Każdy z zespołów pracował na innym kontynencie. Ekipy filmowały ptaki niemal wszędzie: na biegunach, nad morzami i ośnieżonymi szczytami gór, na stepach i pustyniach. Francuscy realizatorzy dotarli między innymi do Parku Yosemite, na Jawę, Borneo i Tasmanię, na Pustynię Nubijską, do delty Nilu i Dunaju. By sfilmować zachowania podniebnych wędrowców w każdych warunkach atmosferycznych i zarejestrować najbardziej unikatowe ptasie podróże, realizatorzy wykorzystali najnowocześniejsze zdobycze techniczne. Kamery zainstalowano między innymi na tradycyjnym szybowcu, a także zdalnie sterowanym modelu latającym. Ten pierwszy pozwalał na bezgłośne podążanie za lecącymi grupami ptaków, wznosząc się dzięki odpowiednim prądom powietrznym. Zdalnie sterowany samolot mógł dołączać do stad powietrznych wędrowców lub oddalać się od nich - w zależności od zamiarów ekipy. Centrum sterowania znajdowało się na ziemi lub w asystującym śmigłowcu. Na pokładzie modelu umieszczono komputer, który w razie utraty kontroli przez główną jednostkę, zawracał maszynę i sprowadzał ją do punktu startu. Operatorzy pracujący na pokładzie śmigłowca korzystali z kamer wyposażonych w obiektywy długoogniskowe, filmując ptaki ze znacznej odległości. Najefektowniejsze zdjęcia wykonano z samolotu o skrzydle typu Delta, który nie wzbudzał podejrzeń lecących ptaków. Dzięki tej maszynie realizatorzy mogli zająć stanowisko wewnątrz migrującego stada i nakręcić niepo-wtarzalne ujęcia, jakby widziane oczami podążającego w stadzie ptaka. Dodatkowo korzystano rów-nież z dwumiejscowego samolotu typu ULM, umożliwiającego obrót kamery o 360o, jak rów-nież tradycyjnego balonu, z którego filmowano przemieszczanie się ptaków nad obszarami żerowania oraz niezwykłe panoramy z dużej wysokości.
Na podniebnym planie zdjęciowym
Na podniebnym planie zdjęciowym Fascynujący film Makrokosmos powstawał w fascynujący sposób. 3 lata pracy nad nim dałyby setki godzin relacji i tysiące zdjęć. Przedstawiamy niektóre z nich. PRZYGODA Ekipy dotarły niemal wszędzie. Filmowali różne gatunki ptaków na biegunach, nad morzami i ośnieżonymi szczytami gór, na stepach i pustyniach. Francuscy realizatorzy filmowali ptaki między innymi: do Parku Yosemite, na Jawę, Borneo i Tasmanię, na Pustynię Nubijską, do delty Nilu i Dunaju, kręcili zdjęcia także w Indiach, Wietnamie, na Islandii i Falklandach a także nad ulicami Nowego Yorku i Paryża. LATAJĄCE MASZYNY Ważnym krokiem w przygotowaniach do realizacji filmu, było oswajanie ptaków z głośnymi, latającymi maszynami, na których zamontowano kamery. Pierwsze próby kończyły się płoszeniem podopiecznych. Stopniowo jednak przywykały do zamieszania i warkotu, by w końcu traktować motolotnię z operatorem jak członka stada, za którym podążają. By sfilmować zachowania podniebnych wędrowców w każdych warunkach atmosferycznych i zarejestrować najbardziej unikatowe ptasie podróże, realizatorzy wykorzystali najnowocześniejsze zdobycze techniczne. Kamery zainstalowano między innymi na tradycyjnym szybowcu, a także zdalnie sterowanym modelu latającym. Zdalnie sterowany samolot mógł dołączać do stad powietrznych wędrowców lub oddalać się od nich - w zależności od zamiarów ekipy. Najefektowniejsze zdjęcia wykonano z samolotu o skrzydle typu Delta, który nie wzbudzał podejrzeń lecących ptaków. Dzięki tej maszynie realizatorzy mogli zająć stanowisko wewnątrz migrującego stada i nakręcić niepowtarzalne ujęcia, jakby widziane oczami podążającego w stadzie ptaka. PRZYJAŹŃ Z AKTORAMI Największym wyzwaniem było oswojenie ptaków z ludźmi i maszynami latającymi, dzięki którym wzbili się w powietrze z kamerą. Praca nad ptakami, które zagrały w filmie zaczęła się, kiedy pisklęta były jeszcze w jajku - mówili do nich oswajając ze swoim głosem, potem obecni byli przy wykluciu. By zdobyć akceptację i zaufanie przyszłych aktorów troskliwie opiekowali się maleństwami, przebywali z nimi dzień i noc, biegali, pływali, by potem wspólnie wznieść się nad ziemią. Żeby ptaki mogły ich poznać z daleka, opiekunowie ubierali się w jaskrawe kolory, używali także rowerowych trąbek, by je przywoływać a próby przed zdjęciami przypominały zabawę na szkolnym boisku.
O muzyce
Twórca muzyki do filmu Makrokosmos - Bruno Coulais miał możliwość czerpania natchnienia z niezwykłych koncertów opierzonych bohaterów filmu. W ogromnym królestwie zwierząt ptaki dysponują niezwykle szerokimi możliwościami wokalnymi. Orkiestrę tworzą bardzo różni muzycy - od znakomitych wirtuozów, takich jak słowik czy kos, do skromnych perkusistów, którzy postukując dziobami nadają rytm niezwykłemu językowi, którym się porozumiewają. Linię muzyczną filmu przepełnia wiele ptasich odgłosów: od miłosnego śpiewu tokujących zalotników po ostrzegawcze gwizdy i wrzaski będące przestrogą dla rywali. Mimo różnorodności dźwięków wykorzystanych w filmowej muzyce, Bruno Coulais stworzył harmonijną i melodyczną oprawę unikalnych zdjęć Jacques'a Perrina. Wśród znanych twórców, którzy wzięli udział w nagraniu znaleźli się między innymi Nick Cave i Robert Wyatt. Kompozytor do współpracy przy filmie zaangażował również znakomite zespoły, których muzyka inspirowana jest brzmieniami ludowymi: A Filetta oraz Bulgarka JR Quartette. Ścieżka dźwiękowa do filmu jest jedynym w swoim rodzaju koncertem kompozytora zainspirowanego dźwiękami ptaków - jest dynamicznym dialogiem między dźwiękami ludzkich instrumentów i muzyką dzikiej przyrody.
O bohaterach filmu
Spośród wszystkich kręgowców tylko ptaki są panami nieba. Zdobyły tę przestrzeń w trwającym wiele milionów lat procesie ewolucji. Wykształciły pokryte piórami skrzydła, silne mięśnie służące do ich poruszania, serce zdolne wytrzymać największy wysiłek, a także szereg innych, wyjątkowych przysto-sowań, nie występujących u innej grupy zwierząt - jak choćby system worków powietrznych i lekkie kości wypełnione powietrzem. Ptaki w idealny sposób wykorzystują swą niewielką masę oraz ogromną wytrzymałość. Ich zdolności pozwalają unikać nieustannych zmian klimatycznych i znajdować zarówno odpowiednie schronienia na czas zimy, jak i najlepsze tereny na wydanie potomstwa. Zdecydowana większość ptaków odbywa krótsze lub dalsze wędrówki, zazwyczaj pomiędzy bogatymi w pożywienie lęgowiskami a zimowiskami. Wiele gatunków przelatuje z kontynentu na kontynent, a niektóre okrążają niemal całą kulę ziemską. Aby uniknąć, choć części grożących im niebezpie-czeństw, wędrowcy często łączą się w stada. Jedną z najbardziej zadziwiających zdolności ptaków jest bezbłędna umiejętność dotarcia do właści-wych miejsc. W trakcie długiego okresu ewolucji wykształciły zaskakującą zdolność odczytywania swo-jego położenia z gwiazd i planet. W drodze do cieplejszych rejonów, w których mogą bezpiecznie przezimować, ptaki potrafią kierować się ziemskim polem magnetycznym, na które reagują jak igła kompasu. Ponadto posiadają wewnętrzny zegar biologiczny, dzięki któremu wybierają porę roku i zbli-żający się czas odlotu. U niektórych gatunków, młode uczą się od starszych osobników rozpoznawania długości podróży i trasy, którą mają przebyć. Wiedzą, jak stawić czoło warunkom atmosferycznym i wykorzystać nawet bardzo silny wiatr, by dotrzeć do celu. W naszej szerokości geograficznej, skrzydlaci podróżnicy zaczynają nas opuszczać pod koniec lata, by wrócić przy pierwszym wiosennym przebudzeniu natury. Regularność odlotów i przylotów, precyzja pokonywania wybranych tras, umiejętność docierania w miejsca przeznaczenia są imponujące. Me-chanizmy tego niezwykłego zjawiska pozostają w dużej części tajemnicą dla uczonych... i źródłem inspiracji dla artystów. Poszczególne gatunki ptaków wędrują odmiennymi trasami. Najbardziej typowe szlaki migracyjne na naszej półkuli prowadzą z północy na południe oraz ze wschodu na zachód. Na półkuli południowej kierunek jest odwrotny. Młode osobniki mogą popełniać niewielkie błędy w nawigacji i zbaczać czasem z trasy. Jednak nawet tym, które się zgubiły, natura podpowiada sposoby na przetrwanie. Zdecydowana większość ptaków posiada zdolność do lotu, choć nie znaczy to, że wszystkie poruszają się w ten sam sposób. Ptaki o długich i szerokich skrzydłach często prezentują strategię lotu szybowcowego, podczas gdy gatunki o długich i wąskich skrzydłach - lotu dynamicznego. Ptaki o skrzydłach krótkich i lekko zaokrąglonych preferują lot falisty, natomiast te o największym stosunku masy ciała do powierzchni nośnej - lot prostolinijny, wiosłowy, przerywany krótkimi fazami wypoczyn-kowego ślizgania się w dół. Gęsi - takie jak gęś śnieżna, gęś zbożowa, gęś gęgawa, gęś indyjska, bernikla białolica ornitolog-noblista Konrad Lorenz, uważał za "najinteligentniejsze istoty ze skrzydłami". Gęsi indyjskie w czasie swej wędrówki z Azji Środkowej do Indii przelatują nad szczytami Himalajów, osią-gając wysokość ponad 9.000 metrów! Nie są jednak rekordzistkami. Niektóre sępy mogą wznosić się na wysokość aż 11.500 metrów - do tego w locie szybowcowym! Żurawie - na ziemi w swych ruchach obserwatorów ujmują niezwykłą gracją. W locie łatwo je rozpoznać po charakterystycznym szyku stada. Lecące osobniki formują klucz w kształcie litery V i wydają dźwięk zwany klangorem. Łabędzie - od zawsze były symbolem wierności i piękna. Gatunki z półkuli pół-nocnej, takie jak łabędź niemy, krzykliwy czy czarnodzioby, charakteryzują się białym upierzeniem, w przeciwieństwie do czarnych kuzynów z Antypodów. Popularny w Polsce łabędź niemy jest gatun-kiem monogamicznym, oznacza to, że osobniki obu płci łączą się w pary na całe życie. Bocian biały - symbol płodności i pomyślności; jego rzadszy kuzyn bocian czarny do niedawna był gatunkiem rzadkim. Teraz stają się coraz liczebniejsze i blisko 1 populacji bociana białego żyje w Polsce. Bociany - obok łabędzi, dropi i pelikanów, najcięższe na świecie ptaki lotne - wznoszą się na wysokość 5 kilometrów, a zimę spędzają w dalekiej Afryce. Kaczki - wyróżniamy wśród nich kaczki pływające oraz nurkujące (grążyce). Część gatunków występuje tylko na wodach słodkich, inne na morzach, większość jednak wykorzystu-je oba te środowiska. Wróblowe - najliczniejszy rząd ptaków, w skład którego wchodzą między inny-mi jaskółki, świstunki, skowronki, a nawet krukowate, nie mówiąc o tak wspaniałych śpiewakach jak słowiki czy pokrzewki. Ptaki drapieżne - zaliczamy do nich orły, orliki, jastrzębie, myszołowy, sępy, harpie i sokoły. Wszystkie zadziwiają wspaniałymi umiejętnościami łowieckimi i doskonałą techniką lotu. Sokół wędrowny w locie nurkowym osiąga szybkość przekraczającą 300 kilometrów na godzinę! Rybitwy - w tym rybitwa popielata, gnieżdżąca się na granicy wiecznie zamarz-niętej, syberyjskiej tundry Grenlandii i Spitzbergenu, przebywa drogę liczącą 30.000 kilometrów i co roku dociera w rejony subantarktyczne. Petrele, maskonury i albatrosy - niemal całe swe życie spędzają na morzu. Szczególnie albatrosy cieszą się sławą wspaniałych lotników. Potrafią jednorazowo pokonywać trasy liczące kilka tysięcy kilometrów, a między sezonami lęgowymi okrążają Ziemię na wysokości "ryczą-cych pięćdziesiątek". Kolibry - najmniejsze ptaki na świecie, reprezentowane przez 340 gatunków. Ważący 2 gramy koliber czerwonobrzuchy, którego serce bije z prędkością 500 uderzeń na minutę, pokonuje 800-kilometrową trasę, przelatując nad Zatoką Meksykańską bez odpoczynku. Ptaki siewkowe - brodźce, biegusy, siewki i kuliki, zyskały sławę doskonałych lotników. Biegus rdzawy w ciągu całego życia pokonuje dystans równy podróży na księżyc i z powro-tem, a kulik alaskański jest w stanie pokonać 3.300 kilometrów dzielących wybrzeża Alaski od Polinezji - w czasie 25 godzin nieprzerwanej podróży. Pingwiny - antarktyczne nieloty, choć nie potrafią wzbić się w powietrze, rów-nież są niestrudzonymi wędrowcami. Odbywają dalekie marsze do morza i z powrotem, by zdobyć niezbędny pisklętom pokarm. Ich podwodne akrobacje przypominają powietrzny lot ich lżejszych krewniaków. Ciesząc się powszechną sympatią ludzi, należą do gatunków wyjątkowo wrogich w stosunku do innych ptaków.
O przesłaniu twórców
Mój upierzony przyjacielu..., pomóż mi zwrócić się do ludzi, którzy igrają z przyszłością naszej małej planety zagubionej we wszechświecie. Nie chcę współuczestniczyć w niszczeniu tej, na której żyją biliony cudownych stworzeń. Trzeba położyć kres wojnom, toksycznym zanieczyszczeniom, postępującej eksterminacji wielu gatunków roślin i zwierząt oraz cierpieniom milionów ludzi. Postęp musi pomagać człowie-kowi żyć w harmonii z jego otoczeniem i środowiskiem. To prawdziwe wyzwanie dla ludzkości w trzecim tysiącleciu. Jacques Perrin W końcu drugiego tysiąclecia naszej ery człowiek spełnił jedno ze swych najstarszych ma-rzeń. Najnowsze technologie pozwoliły mu podjąć wyzwanie rzucone przez Leonarda da Vinci: podążyć za ptakami w czasie ich migracji i poznać miejsca postoju. Śledząc wędrówkę niezwykłych stworzeń, człowiek zamienia się w odkrywcę i badacza swojej planety. Ptaki są nieodłącznym elementem wszystkich ekosystemów na Ziemi, a ich przetrwanie zależy od sta-nu środowiska naturalnego. Tymczasem człowiek buduje betonowe lasy i dymiące kominami twierdze. Zdając sobie sprawę ze swej mocy, nieustannie dla swych potrzeb przekształca, często w sposób nie-odwracalny, środowisko, w którym żyje. Jeśli bogowie dostrzegają jego geniusz, wiedzą również, że to on jest odpowiedzialny za ekologiczne klęski i katastrofy zagrażające istnieniu naszej planety. Trzecie tysiąclecie przyniesie niezliczoną ilość raportów dotyczących stanu naszej planety, a jej postę-pująca dewastacja może stać się dokumentem niechlubnego panowania naszego gatunku na Ziemi. To element naszego dziedzictwa, do którego niechętnie się przyznajemy. Królestwo zwierząt było przez człowieka od dziesięcioleci systematycznie niszczone. W niektórych przypadkach doprowadzono do wyginięcia całych populacji. Świat organizmów żywych jest doskona-łym systemem współzależności. Jedne gatunki egzystują w ścisłym powiązaniu z innymi, nawet jeśli rywalizują o pożywienie lub na siebie polują. Wymieranie kolejnych gatunków jest poważnym i nieod-wracalnym zaburzeniem harmonii, w której jedne gatunki istnieją wobec i dzięki innym. My ludzie, jesteśmy również jej elementem. Zagłada innych organizmów czy środowisk ich występowania, musi w końcu doprowadzić do klęski również naszego gatunku. Ekipa filmowców Jacques'a Perrina ukazała co ludzie mogą stracić, zgubnie budując cywilizację, bez względu na życie i rozwój zwierząt w ich środowisku naturalnym. Wiele organizacji oraz proekologicznych ruchów na świecie działa na rzecz ochrony zasobów natural-nych, w tym ginących gatunków ptaków. Również w Polsce świadomość ochrony w tym zakresie jest coraz większa. Nasz kraj jest sygnatariuszem kilku najważniejszych konwencji dotyczących ochrony przyrody: Konwencja o Różnorodności Biologicznej, Konwencja RAMSAR o ochronie obszarów wodno-błotnych, Konwencja Berneńska o ochronie dzikich zwierząt i roślin oraz naturalnych siedlisk, Konwen-cja Bońska o ochronie gatunków wędrownych. Coraz bardziej popularne w Polsce staje się lobby miło-śników obserwacji ptaków w ich naturalnym środowisku, są to tzw. "bird watchers". Inne organizacje, jak np. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, działają wśród młodzieży na rzecz edukacji i popularyzacji wiedzy przyrodniczej i ochrony zasobów naturalnych. W ostatnich latach, w naukach przyrodniczych i ekonomicznych znane stało się pojęcie zrównoważonego rozwoju, czyli takiej gospodarki, która uwzględniałaby zarówno potrzeby społeczne ludzi i jednoczesną ochronę środowiska naturalnego. Makrokosmos odgrywa nieocenioną rolę w kształtowaniu postaw nowych pokoleń, które będą odbudowywały straty wśród zwierząt, będące udziałem powojennej gospodarki krajów wysokorozwiniętych. Znakomicie zrealizowany obraz filmowy opowiadający o życiu ptaków, niesie wartości edukacyjne i poznawcze na temat różnorodności gatunków, krain geograficznych, zespołów roślinnych a także zagrożeń cywilizacyjnych.
Realizatorzy o filmie
Jacques Cluzaud Reżyser Wrzesień 1999, Stany Zjednoczone, nad rzeką Hudson. Pierwszy lot z ptakami. Bernikle kanadyjskie lecą za rozpędzonym sztucznym przodownikiem. Fruną kilka centymetrów od mojego nosa. Nie mogę się powstrzymać, by nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć czubka skrzydła. To nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Czeka nas więcej takich lotów z innymi ptakami - od małych dzikich kaczek do pelikanów różowych, od papug do gęgaw; wsiądziemy do innych, szybszych pojazdów, którymi popłyniemy przez jeziora, rzeki, bagna, morza; będziemy mknąć samochodem z kamerą po drogach zachodnich stanów Ameryki i po plażach Senegalu, a przede wszystkim będziemy przecinać niebo siedząc na dziobie lek-kiego samolociku ULM, cudownego latającego dywanu - będziemy jak ptaki wśród ptaków. We wrześniu 1999 roku pora babiego lata nie była zbyt udana: za mało deszczu, niektóre klony zbyt wcześnie gubiły liście, w palecie barw brakowało czerwieni. Wrzesień 2000 - jesteśmy z powrotem, z nową grupą bernikli kanadyjskich i wielkim stadem gęsi śnieżnych, prawdziwych akrobatek, wirtuozek latania. Tym razem babie lato jest cudowne, las płonie... ale wiatr jest zbyt silny, mgła nie podnosi się, zaczy-na padać śnieg, śmigło naszego samolociku rzęzi ostatkiem sił. Trzeba je natychmiast naprawić, cze-kać cierpliwie, być gotowym codziennie, bez względu na warunki pogodowe... na tę jedną magiczną chwilę, kiedy światło, pogoda, nastrój ptaków, inspiracja pilota i kamerzysty - wszystko się zbiegnie i to będzie ten wyczekiwany moment, dla którego tu przyjechaliśmy. Marzec 2000, Monument Valley, Arizona, kraj Johna Forda i Johna Wayne'a. Gęsi są spragnione, trud-no o pożywienie: krzewy kolczaste, trochę wyschniętej trawy. Rozpędza je stado koni w pełnym galo-pie. Ptaki lecą dalej, kontynuują wędrówkę na daleką Północ. Dwie bernikle trzymane na fermie w stanie Utah chcą się do nich przyłączyć. Zza siatki odprowadzają wzrokiem oddalające się podróż-niczki. Ptaki niechętnie dają przed kamerą to, co wcześniej sobie wymyślisz... ale często dają o wiele więcej. Tak więc trzeba cierpliwości, spokoju i wytrwałości... Michel Debats Reżyser Kościół z dachem porośniętym trawą, kilka nagrobków, kasztany na ziemi, parę drzew, z jednej strony morze, z drugiej mokre skały zamieszkane przez wrzaskliwe nawałniki, poza tym trochę pada - oto Likla Hof, małe miasteczko na południowo-wschodnim wybrzeżu Islandii. Tam go zobaczyłem na ni-skiej gałęzi poskręcanej wierzby: miał zamknięte oczy, był wyczerpany, właśnie przefrunął nad oce-anem. Nazywał się gołąb grzywacz, czyli "columba palumba". Przyleciał z Wysp Féroë, z Szetlandów czy z północnego wybrzeża Anglii? Trudno zgadnąć - ptaki są skryte. Wokół drzewa stało kilka osób i oglądało przybysza. Dowiedziałem się wtedy, że od pięciu czy sześciu lat przylatuje pod koniec lipca, sam, czasem za nim przylatuje inny i wtedy wiją gniazdo. We wrześniu znikają. Taką historię opowiadali ludzie. Islandzki ornitolog, który był z nami, powiedział, że ten ptak w żadnym razie nie powinien był się znaleźć w kraju tak nieodpowiednim dla jego gatunku - wędrówka jego towarzyszy kończy się o wiele dalej na południe, w środkowej Anglii, w Niemczech albo w Polsce. Stałem o kilka centymetrów od niego, a on lekko drżał na tej swojej gałęzi, wciąż z zamkniętymi oczami, na dziobie miał niewielką zieloną plamkę, biała szyja była trochę przybrudzona, u prawej łapki brakowało jednego paznokcia. Co roku przylatują na Islandię wspaniali wędrowcy: rybitwy, bernikle, białorzytki, siewki i inni długodystansowi wędrowcy, niezmordowani lotnicy, niosący swój śpiew gdzieś tam, gdzie przemawia tylko wiatr, a ja stałem koło tego lekko przybrudzonego gołębia, który właśnie przefrunął cały ocean. Za dwa dni, kiedy zbierze siły, poleci ponad wulkanami, nad lodowcami, wodospadami, stepami, pustyniami, a kiedy wszystko to zobaczy, będzie już wrzesień i wtedy znowu odfrunie, bo podróżowanie to jego zawód. Przefrunie nad chmurami, nad oceanem, nad wyspami, statkami - gdybyś był człowiekiem, grzywaczu, stałbyś się bohaterem. Leć daleko. Chciałbym, żeby twój lot nie zaprowadził cię nigdy na spotkanie ołowianych kul, którymi zabito by cię, nic o tobie nie wiedząc, jak pospolitego gołębia. Thierry Machado Autor zdjęć "Misja islandzka" była dla całej ekipy kulminacją wcześniejszej pracy. Od ponad roku trwała praca nad filmem, a wciąż nie mieliśmy zdjęć, dla których to wszystko robiliśmy. Każdego dnia odkrywaliśmy nowe trudności związane z tego rodzaju przedsięwzięciem. Każde ujęcie wymagało idealnej pogody i doskonałego porozumienia między pilotem i kamerzystą. Kiedy wyruszaliśmy na wyprawę przez Is-landię, nie mieliśmy dużego doświadczenia. Jedynymi ujęciami, do których mogliśmy się odnieść, były te, które mieliśmy w głowach! Musieliśmy dopiero zrozumieć lot ptaka, pojąć, że naprawdę niewiele wiemy o tym, jak mogą z nami współpracować, ale byliśmy tak zdeterminowani, że nawet zła islandz-ka pogoda nas nie zniechęcała. W końcu nadszedł ten ranek, kiedy wiatr się uspokoił, samolociki i ptaki były gotowe i można było podjąć próbę przelotu nad lodowcem. Po wielu tygodniach upartej pracy byliśmy przygotowani, by wzbić się w powietrze. Start był idealny. Ponieważ przelot nad lodow-cem jest niebezpieczny, postanowiliśmy poruszać się po jego obrzeżach. I wtedy - trzymałem kamerę na ramieniu - zdarzył się cud: ptaki leciały w sposób idealnie wyrównany, postanowiły z nami współ-pracować. Pod nami przesuwały się lodowe szczeliny: zapomnieliśmy o ostrożności, lecieliśmy na prze-łaj przez lodowiec. Po raz pierwszy spełniało się nasze marzenie, wszystko wydawało się proste, pa-nowała idealna zgodność lotu, scenerii i pogody. Tego dnia też złapałem się na tym, że wydaje mi się, jakby moja kamera stała się ptakiem. Z bagażem doświadczeń zdobytych w Islandii pojechaliśmy do Stanów, żeby sfilmować lot nad Man-hattanem. W Liberty Park na wprost Manhattanu wszystko było gotowe do odbycia lotu. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jest to zapewne nasza jedyna szansa, żeby zrealizować zaplanowane ujęcie. Pogoda wcale nie była idealna, ale nie mogliśmy już czekać na jakiś lepszy dzień. Kiedy zobaczyłem w wizjerze, że gęsi formują klucz, a następnie Manhattan zaczął powoli wchodzić w pole kamery, ogarnęło mnie wzruszenie. Pierwsze ujęcia były już nagrane - owszem, trzeba było je jeszcze poprawić, ale wiedziałem, że mam szczęście: byłem tu, a zdjęcia pojadą ze mną. To był piękny dzień. Nigdy nie zapomnę powrotu do Liberty Park i tej radości, z jaką mogliśmy ogłosić całej ekipie, że się udało. Potem były kolejne sukcesy i porażki, ale te dwie pierwsze serie dni zdjęciowych będą miały dla mnie zawsze szczególne znaczenie. Dominique Gentil Autor zdjęć Życzenie producentów, aby kręcić na taśmie 35 mm i żeby nie było żadnych trików, tylko naturalne ujęcia, stawiało przed nami wyjątkowe zadania jeśli chodzi o techniczną stronę pracy operatora. Nie byliśmy dobrze wyposażeni, bo istniejący sprzęt nie nadawał się do takiej pracy. Wiele czasu zajęło nam przygotowanie odpowiednich kamer, dźwigów, wozów z kamerą, pływających platform do kręcenia na bagnach, na ziemi i w powietrzu. Zasadnicza część ujęć była kręcona w miejscach niewdzięcznych, wilgotnych, trudno dostępnych... Do ujęć lotu musieliśmy zbudować lekki samolocik, w którym kamerzysta był niemal zawieszony w przestrzeni przed pilotem i miał widoczność obejmującą 180˚, dzięki czemu mógł filmować wszystkie ptasie ewolucje. Aby zneutralizować efekty przelatywania przez dziury powietrzne i jazdy po wybojach na drogach w Afryce, stosowaliśmy dla naszych kamer specjalne systemy stabilizujące... Każdy gatunek ptaków wymagał specyficznego spo-sobu filmowania: kołowanie bocianów kręciliśmy z balonu, a pelikany - ze statku. W ciągu wielomie-sięcznych zdjęć opanowaliśmy filmowanie lotu i przemieszczanie się po lądzie z wielką precyzją. W filmie chodziło o filmowanie ptaków w takich krajobrazach, które odpowiadają ich wędrówce, po-zwalają usytuować kolejne etapy przelotu, przemierzane krainy, a przy tym podstawy pracy były takie jak w każdym innym filmie, bo opieraliśmy się na scenariuszu, ale z drugiej strony musieliśmy się zaw-sze dostosowywać do naturalnych zachowań ptaków. Nie było ani jednego dnia zdjęciowego bez ja-kichś kłopotów. Wciąż trzeba było brać pod uwagę niezliczone parametry, jak klimat i pogoda w odniesieniu do lotu samolotem i lotu ptaków, czekanie na dobre światło, poprawki techniczne - to wszystko sprawiało, że często, będąc już bardzo blisko celu, musieliśmy całą pracę zaczynać od nowa, a tu zarywaliśmy noc albo wykańczała nas pogoda albo... wykańczające były ptaki, bo nie leciały tam, gdzie sobie zaplanowaliśmy... Philippe Garguil Autor zdjęć Po trzech tygodniach "robinsonady" na Falklandach ekipa przenosi się do Peru... Kontrast jest ogrom-ny - zarówno jeśli chodzi o klimat, jak i o pejzaż i o same ptaki! Albatrosy i pingwiny były sympatycznymi towarzyszami pracy i przyzwyczailiśmy się do nich, ale mu-siały zostać na swoich surowych skalistych wysepkach smaganych wiatrem. Teraz pośród bujnej ro-ślinności wilgotnego klimatu czekały na nas wielkie, kolorowe i... nieokrzesane ptaszyska! Każdego ranka gromadzą się całymi setkami na gliniastych skałach daleko w wysokim biegu rzeki Tambopata. I opychają się gliną! Po poznanych na Falklandach petrelach olbrzymich żyjących na legowiskach z kamieni mieliśmy teraz przed sobą ptaki, które w samym sercu lasu pełnego owoców i nasion nie wpadły na nic lepszego jak jeść ziemię! Tak więc na trzy tygodnie osiedliliśmy się na małym skrawku puszczy amazońskiej, gdzieś w Peru. Na szczycie skały, wśród drzew powstała 37-metrowa wieża: widok z niej był wspaniały, niepowtarzalny... Na tej platformie byliśmy naprawdę w miejscu niezwykłym: miało się wrażenie, że ptaki, widząc nas usytuowanych tak wysoko jak one, brały nas za swoich. Innym miejscem znalezionym dla potrzeb filmu była mała wysepka na rzece, z której widzieliśmy przed sobą skałę papug. Dzień wcześniej i w nocy dużo padało i kiedy wylądowaliśmy na wysepce, zobaczyliśmy, że poziom wody pomału się podnosi. Wcześniej nie filmowaliśmy jeszcze z tego miejsca, a zbliżał się koniec zdjęć. W końcu, kiedy papugi przyleciały, woda sięgała nam do kolan i ciągle przy-bierała... Cały sprzęt leżał osobno na desce podpartej na dwóch siedzeniach. Ptaki były ciągle na ska-łach, więc nie mogliśmy wezwać pirogi... Woda zaczynała być naprawdę niebezpieczna. Ja wyciskałem z kamery ostatnie poty, mój asystent Christophe Pottier ładował kolejne taśmy, jakoś się trzymaliśmy na porozkładanych plecakach. Zacząłem zmieniać obiektyw. Siedząc na jeszcze suchych plecakach zakładałem drogocenny Angénieux 25-250 mm, kiedy rozległ się wielki plusk i zostałem oderwany od wizjera kamery... Christophe miał obie ręce w worku ciemniowym... a ja dosłownie nurkowałem na dno, żeby móc się odbić... nasz obiektyw ociekał błotnistą wodą, nie nadawał się już do filmowania... Dwa dni później z rolkami i głowami pełnymi zdjęć załadowaliśmy się z całym sprzętem na pirogę, która zawiozła nas z powrotem do Puerto Maldonado, a tam czekał na nas samolot do Limy. Laurent Charbonnier Autor zdjęć Luty 1999. Po zdjęciach w Camargue pod koniec 1998 roku jadę kręcić pierwszy raz w Japonii. Mam dwa zadania: sekwencja z dzikimi łabędziami we mgle i sekwencja z tańcem godowym żurawia japoń-skiego. Spędzamy tam 25 dni i codziennie filmujemy łabędzie od szóstej do dziewiątej, a potem żura-wie do wieczora. Praca nie jest trudna, bo ptaki się nie płoszą, ale panuje taki ziąb, że kamera czasami odmawia posłuszeństwa, mimo że jest wyposażona w system ogrzewania. W produkcji proszono mnie o filmowanie żurawi w tańcu, ale tylko jak pada śnieg, i to najlepiej duże pomału lecące płatki... Cztery tygodnie później jadę do Stanów na pięć tygodni zdjęć. Tym razem chodzi o przelot żurawi kanadyjskich nad Nebraską, potem taniec godowy jarząbka w Górach Skalistych, a na koniec gody perkoza w zachodniej Kalifornii. To był początek trwających w sumie około trzech lat licznych sesji zdjęciowych na całym świecie... Mathieu Simonet Autor fotosów Trzy lata szaleństwa, jakim było latanie między kontynentami w towarzystwie ptaków. Cudowni towarzysze podróży i fantastyczne spotkania z tymi, o których miałem blade pojęcie, zanim nie zacząłem tej Odysei. Często zdarzało mi się w szczegółach obserwować niebo. Teraz lubię kontemplować tych szalonych wędrowców, którzy niebo zaludniają... Wybór sprzętu fotograficznego zależał od dwóch typów filmowania. W środowisku całkowicie dzikim używaliśmy teleobiektywów, dzięki czemu mogliśmy w sposób dyskretny robić zdjęcia nawet ptakom najbardziej płochliwym. Natomiast podczas sesji kręconych etapami obiektyw o krótkiej ogniskowej wystarczał do ujęć ptaków, z którymi jakoś już się znaliśmy. Mogliśmy działać niezależnie od kamery filmowej, więc nasze pomysły napotykały na mniej ograniczeń. Naszą główną ambicją było danie widzowi iluzji lotu pomiędzy tymi powietrznymi akrobatami - oderwanie się od ziemi i ukazanie kulis tej niezwykłej przygody. Parę niepowtarzalnych wspomnień... Jak razem z berniklami kanadyjskimi przefrunęliśmy tuż nad szczytami bliźniaczych wież w Nowym Jorku, a następnie wpadliśmy razem z ptakami w silne turbulencje spowodowane zasysaniem powie-trza między budynkami. Potężny strach nie pozwolił mi pstryknąć najmniejszego zdjęcia. A tego dnia za sterami siedział pilot, który był jednym z pomysłodawców filmu: Bill Lishman, który jako pierwszy leciał naszym samolocikiem z gęśmi. Cap-Tourmente w Québecu, gdzie dziesiątki tysięcy gęsi śnieżnych robi sobie przy-stanek w drodze powrotnej na Daleką Północ. Całymi godzinami czekaliśmy w pełnej gotowości na sygnał, który oznajmi nam, że za chwilę odfruną. Jak jeden mąż, zbite w wielką gromadę poderwały się do lotu tnąc powietrze tuż nad naszymi głowami, kierując się w stronę rzeki Świętego Wawrzyńca. Trudno zapomnieć taki widok: ogłu-szająca armia, zapierało dech... A niedawno w Azji, niedługo przed końcem całej tej historii, w scenerii rozległych pól ryżowych i skamieniałych złogów łabędzie poderwały się do lotu, tak długiego i dalekiego, że zrozumieliśmy, że obserwujemy na żywo dziki odlot. Wszystko się odwróciło. Staliśmy się widzami i zrozumieliśmy, że tak naprawdę przez cały czas taka była nasza rola... W takim stanie ducha kończyliśmy film. Trzy lata zdjęć i poruszających odkryć, które zawróciły nam w głowach... Żyjemy w sąsiedztwie nieznanego świata, w którym samotność, odwaga, wyczyn i wolność mają swoich wspaniałych mistrzów pośród ptaków - stworzeń, które fascynują nas od pokoleń... Na krótko staliśmy się ich towarzyszami. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie energia jednego człowieka, który ze swoich marzeń tworzy cudowne bajkowe widowiska - gdyby nie mój ojciec. Niech te obrazy pozwolą nam wznieść się na chwilę w pobliże Ludu Wędrowców... Bruno Coulais Kompozytor Debusy mawiał, że do nauki kompozycji bardziej przydaje się kontemplowanie zachodów słońca, niż słuchanie symfonii Beethovena. A jednak, pomimo że od wielu miesięcy oddaję się marzeniom zrodzo-nym z obrazów "Makrokosmosu", to wspaniałe widowisko skłania mnie raczej do niemej kontemplacji niż do pisania muzyki. Bo też jak wyrazić przy pomocy dwunastu dźwięków euforię pierwszego wzbicia się w powietrze, bezczelną swobodę lotu, wyczerpującą walkę, jaką jest każda wędrówka, szaloną fantazję natury? Nie wiem, jak na to odpowiedzieć, mogę tylko zaproponować odpowiedzi subiektywne, może ryzy-kowne, ale szczere, moje własne. Przede wszystkim pomyślałem o głosie Roberta Wyatta, takim deli-katnym i dziwnym, poruszającym - dzięki temu głosowi film przestaje byś dokumentem, wkracza w dziedzinę nadnaturalną. Podobnie jest z głosami dzieci, które przywodzą na myśl baśnie, cudowne światy... Do końcowych napisów wymyśliłem sobie Nicka Cave'a, z jego przejmującym sposobem śpiewania i niepowtarzalnymi tekstami. Pomyślałem o głosach zespołu A Filetta, przepełnionych emocjami, wykorzystujących grę oddechem, trochę jak u Inuitów. O Kwartecie Bulgarka z jego absolutnie doskonałą wirtuozerią. O basach śpiewaków prawosławnych, które tak brzmią, że ma się wrażenie, że zacznie drżeć ziemia. I pomyślałem o wszystkim, z czego rodzi się muzyka... od orkiestry po zabawki dla dzieci, poprzez kwintety smyczkowe i dęte - chciałem stworzyć muzykę naturalniejszą, taką, która stopi się ze ścieżką dźwiękową. Pomyślałem o rytmach uderzeń skrzydeł i śpiewu ptaków, które zmieszają się z brzmieniem orkiestry. Dla mnie muzyka w filmie nie ma żadnego sensu, chyba że (jeśli jest naprawdę dobra) wibruje naturalnie jak światło, niosąc w sobie coś z tego tajemniczego świata, którego nie widać na taśmie, i jeśli po prostu nas wzrusza. Próbowałem przyjąć dźwiękowy "punkt widzenia" ptaka - unikając w miarę możliwości wszelkiej ilu-stracyjności czy psychologii, bo, kiedy wydaje nam się, że oglądamy ptaki, tak naprawdę to one na nas patrzą, jak jacyś wyjątkowi obserwatorzy, którym dana jest możliwość kontemplowania piękna krain, nad którymi przefruwają, i szaleństwa ludzi. Philippe Barbeau Inżynier dźwięku Ścieżka dźwiękowa filmu jest bardzo złożona. Oprócz muzyki specjalnie skomponowanej są też rozma-ite dźwięki nagrane podczas kręcenia zdjęć w terenie i odgrywające w filmie ważną rolę. Bo też odgło-sy ptaków, które widzimy na ekranie, dźwięki oddające charakter różnych środowisk, w których ptaki przebywają, odgłosy żywiołów - morza, wiatru, deszczu, burzy itd., są odpowiednikiem dialogów mię-dzy aktorami w filmie fabularnym. Wykorzystane w postaci, w jakiej zostały nagrane w czasie zdjęć, albo też poddane obróbce elektroakustycznej, w pełni uczestniczą w budowaniu zaplanowanej narra-cji. Dzięki doświadczeniu zdobytemu w pracy nad filmem "Mikrokosmos", wybrałem sprzęt do pracy w terenie w ten sposób, żeby był lekki, energooszczędny i solidny, a przede wszystkim, żeby spełniał najwyższe wymogi techniczne. Na przykład niewielki magnetofon szwajcarski, Stelladat II, który jako jedyny może służyć zarówno do nagrywania cyfrowego na czterech ścieżkach, jak i w standardzie DAT. Albo mikrofony elektrostatyczne Schoeps, podobne do tych, których używa się do nagrywania muzyki akustycznej. Przez cały dzień (albo całą noc) ekipa operatorska i ekipa dźwiękowców pracują zupełnie niezależnie, dlatego między kierownikami musi panować ścisła współpraca w celu wymiany informacji o zarejestrowanych zdjęciach i dźwiękach, o zachowaniu zwierząt itp. Ale brak równocze-sności nagrywania obrazu i dźwięku bardzo komplikuje pracę w postprodukcji, kiedy i tak pojawiają się kłopoty ze zidentyfikowaniem nagranych odgłosów ptaków. Ja jestem łącznikiem między inżynierami nagrywającymi dźwięk na żywo a ekipą montażystów dźwięku. Taka sytuacja jest niezwykle rzadka w filmie konwencjonalnym i stanowi jeszcze jedną cechę specyficzną pracy przy tym wyjątkowym pro-jekcie. Marie-Josèphe Yoyotte Kierownik ekipy montażystów Z Jacques'iem Perrin marzenia się spełniają. Czasem budzimy się z cudownego lotu... no cóż jednak nie jesteśmy stworzeni, by latać z taką łatwością jak ptaki. Nie ma w tym zresztą nic smutnego, bo ptaki nam towarzyszą. Słyszymy je, obserwujemy, możemy cieszyć się muzyką, poezją, malarstwem, rzeźbami czy biżuterią, dla których stały się inspiracją. Możemy nauczyć się je dostrzegać. Film "Ptaki wędrowne" dał mi to wszystko. Dla kogoś, kto pracuje przy filmie, dostęp do tego, co idzie prosto z duszy reżysera, i poczucie, że rozumie się, co chce on wyrazić, jest czymś wspaniałym. Byłam świadkiem dojrzewania projektu, nadawania mu kształtu filmowego przez jeden rok, drugi, trzeci. W ciągu setek godzin kręcenia zdjęć. I w końcu zadanie dla mnie: montaż. Ptaki żyją przed moimi oczyma: są dzielne, nieufne, zmęczone, czasem wyczerpane, mają ogromną potrzebę uczucia - wszystko to składa się na ich osobowość, po-mimo że w tajemniczy sposób podlegają też działaniu praw natury, od których zależy ich przetrwanie. Są aktorami swoistej "powieści rozwojowej" osadzonej w przyrodzie, powieści, w której przemiesz-czamy się po całym świecie. Chciałabym, żeby widzom udzieliła się ta podszyta podziwem euforia, którą nadal odczuwam, po tych wszystkich godzinach pracy nad filmem. Jean de Trégomain Producent wykonawczy Wrzesień 2001. Jedziemy pociągiem z Berlina nad Bałtyk, na światowy kongres na temat żurawi, w papierach natrafiam na starego maila z marca. Mowa w nim o najróżniejszych sprawach, które za-przątają mnie w ciągu jednego dnia: o nadchodzącej sesji zdjęciowej w Wietnamie, o kwestiach zwią-zanych z transportem w Libii, o nadzwyczajnych opadach w Kenii i problemach, które mogą z tego wyniknąć przy kręceniu naszego filmu, o ewentualnym powrocie na Malwiny, żeby nakręcić jedno uję-cie konieczne do zmontowania całości, o zdjęciach na Rodanie, które zakończyły się bardzo dobrze, bo było cudowne światło, o poszukiwaniu specjalnych rozwiązań technicznych, by można było kręcić w Gujanie ponad koronami drzew, o tym, że wiosna przyszła we Francji za wcześnie i trzeba śpieszyć się ze zdjęciami, które wymagają gałęzi bez liści... To daje wyobrażenie o napięciu, jakie towarzyszyło zdjęciom i było przez te trzy lata coraz większe. Ponad 200 razy ekipa złożona, w zależności od rodza-ju zadania, z 3 do 25 osób wyruszała w teren. Za każdym razem wymagało to oceny, ile osób będzie potrzebnych i jaki sprzęt. Trzeba było przeanalizować i rozwiązać problemy organizacyjne za każdym razem odmienne, bo ptaki mają tę właściwość, że wolą żyć w miejscach, które bardzo często są moż-liwie najdalsze od ludzkich siedzib. Jeszcze częściej zbieraliśmy się, żeby obejrzeć surowy materiał, z obawą "czy coś z tego będzie" i czy nakręcone ujęcia odpowiadają tym, które przewidywał story-board. Przy tym filmie ekipy musiały być zawsze dyspozycyjne, na usługach ptaków, a centrala w Paryżu musiała dyżurować 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, nie mówiąc o różnicy czasu, bo przecież trzeba było pilotować pracę ekipy przebywającej w Azji (-6) albo w Stanach Zjednoczonych (+8). Żeby móc towarzyszyć ptakom w locie, żeby być jak najbliżej ich codziennego życia, musieliśmy opracować specjalne sposoby działania, wykorzystać doświadczenie i wiedzę różnych operatorów, którzy po raz pierwszy pracowali przy takim przedsięwzięciu i wspólnie z innymi, a chodziło o wypróbowywanie różnych środków technicznych bez żadnej gwarancji powodzenia, więc trzeba było mieć nadzieję i być upartym. W sumie 450 członków ekipy: każdy na dłużej lub krócej, pod wszelkimi szerokościami geograficznymi, w różnych warunkach klimatycznych, każdy z innym bagażem doświadczeń, z odmiennymi prioryteta-mi i przekonaniami, ale wszyscy połączeni magią pracy przy tym jedynym w swoim rodzaju filmie, magią życia wśród ptaków...
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.