Zacznę od tego co mi sie nie podobało: tłum. Strasznie przerysowany i przesadzony. Przeszkadzało mi to w oglądaniu. Zbyt zawistny, zbyt szemrający, zbyt linczujący, zbyt akceptujący.
Poza tym - znowu trochę przesadzona kryształowość Maleny w początkowej części filmu. Tak - konwencja poetyckiego wspomnienia z dzieciństwa, zauroczenie, zaczarowanie - w pewnym stopniu tego wymagała, ale mimo wszystko wolał bym, żeby troszkę spuszczono z tonu.
Rewelacyjne było nie sama historia Maleny, ale oczywiście ukazanie uczucia jakie chłopiec ją darzy. I to jest też główny temat filmu.
Parę innych rzeczy również tu się znajdzie, choć wszystkie raczej banalne (no ale po powstaniu dajmy na to 10 przykazań - już 90% filmów automatycznie mówi o banałach, jak do tego dodać nowy testament to już w ogóle...)
To nie jest film psychologiczny, przemiany i motywy działania Maleny - bardzo, bardzo uproszczone, ale dość sprawnie zrobione.
Siłą filmu jest klimat, nostalgiczne wspomnienie z okresu dojrzewania. Wszystko ładnie, przyjemnie, poetycko z przecudną muzyką w tle. Nic tylko oglądać.
8+/10