Szalenie jestem ciekaw, jak Tom Burke poradzi sobie z przedstawieniem tak nietuzinkowej postaci, jaką był Orson Welles. Dotychczas jego najlepszym odtwórcą jest bezsprzecznie Christian McKay ("Ja i Orson Welles"). Nie dość, że można zauważyć fizyczne podobieństwo, to jeszcze doskonale bawił się jego personą - ożywił charakter, mowę ciała, mimikę, manieryzmy, sposób mówienia. Oglądanie go to czysta przyjemność.
A tutaj jeszcze stare Hollywood i reżyser, który raczej nie wygładzi ówczesnych obyczajów. Czekam.
Tom Burke też jest świetnym aktorem, bo widziałam go w kilku świetnych filmach i za każdym razem dawał z siebie wszystko. Aktor filmów niezależnych w Wielkiej Brytanii dostaje szansę w USA, której na pewno nie zmarnuje, a nawet może otrzymać nominację do Oscara
Też przyznam, że Christian McKay był kapitalny jako Orson Welles, a i sam film, w którym go zagrał, też warto obejrzeć. Tom Burke również ma pewne wizualne podobieństwo, ale przede wszystkim wiele scen nie dostaje. Na chwilę się w samym filmie pojawia i dopiero w finale dostaje scenę konfrontacji, w której może coś zagrać, choć tak naprawdę nie jest ani trochę o nim film, więc nie jest za bardzo nic pokazane z jego strony i bardziej robi za epizodystę niż autentyczną postać. Spisuje się dobrze tam, gdzie nie było co pisać.