dobrze się to ogląda - zwłaszcza z głosem Ferencego w tle.
Tworzy przejmujący, odrobinę przesłodzony mit Marilyn.
Ale taka wlasnie byla Monroe...
Jaki ma być cukierek (Marilyn), jak nie słodki? ;)
Moim zdaniem, nie był to przesłodzony portret, a bardzo smutna historia losów tej uroczej kobiety. Dodatkowo cały czas odliczali jej w tym filmie dni do śmierci (np. Dziś kończy 36 lat i pozostał jej jeszcze miesiąc życia). I ten przygnębający głos Adama Ferencego.