Marsjanin

The Martian
2015
7,6 308 tys. ocen
7,6 10 1 307729
6,8 66 krytyków
Marsjanin
powrót do forum filmu Marsjanin

Jest taki rodzaj opowieści, w którym bohater/bohaterowie dotarli tam gdzie chcieli, ale teraz muszą wrócić do domu, co wcale takie proste i łatwe nie jest. Pierwowzorem takiej opowieści jest historia starożytnych Greków biorących udział w wojnie domowej w Persji - w okresie pomiędzy zakończeniem wojen perskich, a jeszcze przed podbojami Aleksandra. Grecy ci - w liczbie 13 tys. - zaciągnęli się jako najemnicy do armii Cyrusa - młodszego brata ówczesnego władcy imperium Perskiego. Pod jego dowództwem dotarli praktycznie do samego centrum imperium, gdzie stoczyli zwycięską bitwę z królewską armią. Pechowo, w czasie tejże bitwy, zginął ich mocodawca, a przy okazji - uzurpator. Wojska perskie - bez dowódcy i motywacji do dalszej walki - przeszły na stronę królewską. Tym samym Grecy znaleźli się w samym środku wrogiego kraju, otoczeni ze wszystkich stron przez nieprzychylne im wojska i siły. Dodatkowo, pierwsze próby dogadania się z Persami rozpoczęły się fatalnie: Persowi zabili wszystkich wyższych greckich dowódców zaproszonych na negocjacje. Pewnie inni złożyli by broń i się oddali w niewolę. Ale nie Grecy: na zorganizowanych naprędce wiecach wyłonili nowych dowódców, zorganizowali się i rozpoczęli długi powrót do domu.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ podobna idea przyświeca filmowi "Marsjanin". Bardziej niż jest to w książce podkreślone, film skupia się na podkreśleniu wysiłku by samotny astronauta mógł wrócić do domu. Wbrew obawom, nie jest to powtórka z Robinsona Crusoe, ani przygód Tom Hanksa na samotnej wyspie. Chodź jest to samo w sobie bardzo interesujące - jak przeżyć na Marsie - nie to stanowi sedno filmu. Jest to raczej historia o tym, jak cholernie trudno wrócić na Ziemię, gdy się poleci na Marsa i przypadkiem się tam zostanie. W tym kontekście, film ten świetnie się wpisuje w historie opowiedziane w "Grawitacji" i "Apollo 13". Każdy z nich stara się realistycznie pokazać jak bardzo wrogim środowiskiem jest Kosmos w porównaniu do Ziemi. I wcale nie trzeba tam obcych, aby czuć przed nim respekt. Myślę, że fajnie sobie zestawić filmy i je obejrzeć pod kątem, jak wiele wysiłku bohaterowie wkładają w szczęśliwy powrót na Ziemię. Wbrew pozorom nie jest to ani proste, ani łatwe.
Ktoś, kiedyś powiedział, że Ziemia jest kolebką ludzkości, ale nikt nie zostaje w kołysce na wieki. Zastanawiające, że z tych filmów: "Apollp 13", "Grawitacji", a teraz "Marsjanina", przebija się nieuświadomiony pogląd, że nadal w kołysce jest bezpieczniej. Pomimo tych wszystkich problemów na Ziemi: globalnego ocieplenia, kryzysu finansowego, wojen i uchodźców - nadal jest tu lepiej niż we wrogim i nieprzyjaznym Kosmosie. Gdzieś po drodze wyścigu kosmicznego wywietrzał optymizm związany z jego podbojem. I chodź ludzkość czerpie z niego coraz więcej zysków, to jednak w Kosmos lata coraz mniej ludzi. Bo to drogie i ryzykowne. Lepiej wysłać tam automaty, które za nas zrobią robotę. Taniej i bezpieczniej, a nawet może lepiej. Czy jednak ludzkość w ten sposób nie kastruje samej siebie?