Problemem tego filmu jest fatalnie zrealizowana postać głównego bohatera. Została tak skonstruowana i zagrana, że było mi absolutnie obojętne co się nią stanie, tytułowy "Marsjanin" jest po prostu drewniany, postacie trzecioplanowe mają więcej osobowości niż on. A niestety w filmach tego typu nawiązanie więzi, utożsamienie się z bohaterem to absolutna podstawa - FUNDAMENT, na którym buduje się całą resztę i niestety fundamentu tutaj brak. Niestety brak więzi z bohaterem przekłada się na brak zainteresowania dla jego losów, a film to właśnie opowieść o jego losach. Jaki może być tego skutek? Odpowiedź jest arcyboleśnie prosta i logiczna - NUDA.