Ogólnie film jest dobry, ale jak dla mnie za dużo fantastyki, typu łapanie się na milimetry w przestrzeni kosmicznej - typowej dla filmów USA (już pomijam rzeczy typu burze na marsie i ziemską grawitację), natomiast za mało survivalu na marsie, oglądając trajlery liczyłem na to że on tam te kilka lat na tym marsie posiedzi, bez żywności, tlenu itd, ale będąc naukowcem jakoś sobie fajnie poradzi i np obsadzi marsa roślinami które będą wytwarzały tlen, bo okaże się np że gleba jest bogata w minerały, co nawet jakoś tam zaczęło kiełkować ale szybko ten wątek się rozpadł. Chyba większa koncentracja była położona na działaniu instytucji NASA.
Właściwie to ziemska grawitacja też mi tutaj wadzi, fajnie by było gdyby jednak bohater wykorzystywał tą różnicę do radzenia sobie w przetrwaniu na tej planecie.
że znajdzie jakieś ukryte koryto rzeki czy że wykorzysta zamarzniętą wodę będącej pod ziemią ... no nie ja jestem tutaj od wymyślania ... fajnie by było gdyby film był bardziej zaskakujący w kierunku survivalu na surowym lądzie ...
LOL narzekasz za "zbyt dużo fantastyki" po czym proponujesz, żeby koleś kilkoma ziemniakami przywrócił atmosferę na Marsie :D :D :D
Przypominam, że gatunek "science fiction" nie od parady ma w swej nazwie człon "FICTION" i że odnosi się on właśnie do "SCIENCE"...