pozytywnymi recenzjami tego filmu. Bo w mojej opinii to jeszcze gorszy film niż "Prometeusz", który był dokładnie średni. Efekty trochę podratowywały głupotę scenariusza.
Porównania do "Interstellar" są co najmniej nadużyciem, a w zasadzie to praktycznie profanacją. W ani jednej chwili film głębią opowiadanej historii nie zbliża się do filmu Nolana. Efekty na podobnym poziomie. Zaś muzyka w przypadku "Marsjanina" będzie mi się zawsze kojarzyła z kiczem. Że też pani dowódca - czy też dowódczyni, w epoce modnej nowomowy - nie mogła słuchać czegoś innego. Męczymy się razem z Damonem, przez cały seans.
Jest kilka dobrych momentów, głównie te na Marsie, próba przeżycia, zorganizowania sobie jakoś życia. Za to cyrki na Ziemi po prostu są kretyńskie. Nawet wiekowy "Apollo 13" o wiele lepiej oddaje dramaturgię walki o życie astronautów, a nie przepadam za tym filmem. Deklasuje "Marsjanina" pod tym względem.
Dla mnie "Marsjanin" to straszne rozczarowanie. Straszne. Po "Prometeuszu" nie spodziewałem się już cudów, ale tego że będzie tak źle to też nie.