Wczoraj wreszcie wybrałem się do kina na Marsjanina i naprawdę duże zaskoczenie. Riddley Scott nie zawiódl, wysoko postawił poprzeczkę innym filmom w tym roku. Bardzo dobra rola Damona. Film, ktory przede wszystkim ma ciekawą fabułe i potrafi zainteresować laika w sprawie kosmosu, chemii czy innych rzeczy. Znakomite watki jak mozna poradzic sobie samemu na obcej planecie( radioaktywny izotop do ocieplenia lazika, panele sloneczne ktore zbieraja eneregie i napedzaja lazika, produkcja wody poprzez polaczenie ze soba tlenu, wodoru, podgrzanie tego i uwzglednienie wydychanego powietrza oraz fenomenalny, ale jakze zaskakujacy dla laika system szesnastkowy. Film takze prousza kwestie zespolowosci oraz w niektorych momentach niesamowite zdolnosci jednostek, dzieki ktorym Matt moze powrocic z Marsa. Muzyka na duzy plus, rowniez poczucie humoru glownego bohatera, czy to z wlasnymi odchodami, czy z brakiem ketchupu czy wreszcie muzyka disco polo.
Dla mnie czapki z glow przed tym filmem, 9/10. Jeden z niewielu mankamentow, to mogli sobie odpuscic, ze "to kolejny wielki dzien Ameryki i wielka chwala dla tego panstwa"