nie wiem ale trochę nie rozumiem tych wszystkich zachwytów nad tym filmem. ja w nim widzę tylko wady i zaniechania. to, że jest obraz przewidywalny do bólu to nic, ale mój największy zarzut jest taki, że mamy tu wiele scen niosących nadzieję na jakiś rozwój dramaturgiczny, na jakiś krok co wyrwie akcję z martwego punktu w którym statycznie i pewnie tkwi (do czego R.Scott nas już przyzwyczaił) i... i na zapowiedziach się niestety kończy...W efekcie mamy smutny popis inwencji jak przeżyć na Marsie hodując kartofelki na ludzkim nawozie. Zero psychologi i jak dla mnie o sensu. Po za ty patrzy się na to z bolesną świadomością że to już się widziało po wielokroć i wielokroć...szkoda bo przy takim nakładzie sił i środków mógł powstać znacznie lepszy ale przede wszystkim mądrzejszy film...