Historia McGyver'a w kosmosie, którego walkę o przetrwanie obserwuje cały świat, który to też słyszy rozmowę NASA ze statkiem kosmicznym :D.
Decyzje ratunku superhiperbohatera podejmuje szacowne dowództwo NASA sztuk 3! plus wybitny student co nie dosypia.
Scena ratowania McGyvera przez lewitującą kapitan dosłownie zerżnieta z "Grawitacji".
Tandetne sceny kiedy Chińczycy solidaryzują się z USA i na koniec ściskają sobie dłonie-D :D :D Padłam.
Reasumując - film dobry dla dzieci w wieku 10 lat - bo tacy widzowie zaszczycili seans , na którym byłam. Oczywiście zachwyceni i nie ma co się dziwić :)
Film nawet nie stoi obok "Interstellara" nie mówiąc o Odysei kosmicznej 2001 a tego właśnie oczekiwałam, zwłaszcza z rąk Ridleya Scotta.
No tak, bo Insterstellar to 100% hard sf, a wlatywanie w czarne dziury to dla NASA bułka z masłem. To nie jest historia McGyvera tylko inżyniera i to pewnie nie byle jakiego chłopka roztropka z licencjatem, skoro został wytypowany do takiej misji.
Nawet inżynier w takich warunkach nie powinien być niepoprawnym optymistą. Jego gra aktorska nie wskazywała na to że jest sam na Marsie i walczy o przetrwanie. Film po prostu nie ma klimatu w dodatku powiela znane już schematy, czego absolutnie nie można powiedziec o Interstellar, mimo że nie jest to 100% hard sf. W Marsjaninie nawet muzyka nie zachwyca.. Może napisz ci Ciebie powaliło w tym filmie skoro zasłużył aż na 9.