Jestem świeżo po obejrzeniu nowego dzieła Ridley'a Scott'a "Marsjanin". Film wciągający jak każde dzieło w którym trzeba uratować głównego bohatera, ale nie zwalający z nóg. Oglądając ten film miałem wrażenie jakbym oglądał relację z ratowania astronauty i to jest dla mnie minusem. Brakuje mi w tym filmie dramaturgi i nie mam tu na myśli, że naszemu bohaterowi kończy się prowiant. Jego załoga wraca do domu jak gdyby nic, na ziemi w centrum NASA też specjalnie nie widać przejęcia się swoim człowiekiem. Moja ocena: 7/10