Na Marsie nie ma praktycznie atmosfery. A dokładniej mówiąc, jest super-cienka i bardzo rozrzedzona w porównaniu do ziemskiej.

Ale chyba nie leciał 50km/h dla mnie to jest niedorzeczne.

Miał na sobie skafander przygotowany do przeżycia w kosmicznej próżni, bo to właśnie warunki już poza planetą najbardziej mu zagrażały. Ta szmata miała go raczej chronić przed niekorzystnymi okolicznościami pogodowymi podczas startu.
Przychodzi mi na myśl tutaj skok Felixa Baumgartnera. On nie potrzebował niczego więcej, niż odpowiedniego kombinezonu, aby lecieć sobie już praktycznie z umownej granicy kosmos-Ziemia.
Aktualnie budujemy takie puszki, aby jakoś poradzić sobie z temperaturami i tarciem podczas wchodzenia i wychodzenia z ziemskiej atmosfery. Na Marsie panują kompletnie inne warunki.

Nie twierdzę, że to, co pokazano w filmie jest jakoś bardzo proste i możliwe do zrealizowania od tak sobie, ale wg mnie na pewno nie jest to niemożliwe.

Ja uwielbiam fantastyke i raczej nie zagłebiam sie w sprawy techniczne, bo taka jest fantastyka. Film mi sie podobal aczkowlwiek lubie jak jest wiecej akcji, dramatyzmu, tajemniczosci a tutaj ot taka sobie historyjka prawie jak film dokumentalny.

Brak dramatyzmu i ta cała infantylna otoczka (wszechobecna amerykańskość) zabija ten film. W ogóle nie czuć dramatyzmu, ma się wrażenie, że bohater, zupełnie od tak sobie, spokojnie żyje na obcej planecie, jakby nic nie sprawiało mu trudności - zero w tym wszystkim jakiegokolwiek survivalu.
Z ekranu aż biją po oczach braki w scenariuszu. Nie czytałem książki, ale strzelam, że tam akcja rozwijała się z zupełnie innym tempie.