Geniusz tego filmu nastaje z chwilą kiedy przestaje on być tanim horrorem, a zaczyna... no właśnie czym? Absurdalną komedią z superbohaterem w roli głównej?
Humor oraz geniusz ociekającej zajebistością postaci Asha tworzą mieszankę niezwykle wybuchową. Przyrównując do części pierwszej, lepiej jest pod każdym względem. Przede wszystkim zmieniła się konwencja filmu. Nie próbuje on już w nieudolny sposób wywoływać strachu (poprzez zaskoczenie), ani obrzydzenia (plastelinowym paskudztwem). Tym razem ma on po prostu służyć rozrywce i emocjom. Świetny klimat, niezła muzyka, momentami genialne ujęcia (Zwłaszcza jedno, pod koniec, kiedy Ash i Anni stoją wpatrzeni w siebie i nagle huk! W jednej chwili wstrząsa zarówno regałem w tle, jak i kamerą, a efekt jest tak świetny, że odrzuca również i widza.), nieziemskie teksty ("Poczułem się, jakby ktoś przeszedł po moim grobie"), niezły poziom aktorstwa, świetne modele potworów (genialna teściowa ;)), no i Ash, a raczej Bruce Campbell. Po prostu doskonały! Callahan i terminator w jednym :). 9/10