Martwe zło jest filmem szalenie dynamicznym, pomysłowym (szczególnie w kreacji scen gore) oraz oryginalnym narracyjnie. Sam Raimi w swoim debiutanckim dziele zawarł wiele odniesień do klasyki gatunku, które postanowił jednak poddać autorskiej interpretacji. Raimi jest kinofilem, który namiętnie oglądał Teksańską masakrę piłą mechaniczną, Noc żywych trupów czy Wzgórza mają oczy, ale nie chciał ich bezmyślnie kopiować. Uważne oko dostrzeże więc postrzępiony plakat Wzgórza mają oczy, zrozumie, że pojawienie się piły mechanicznej nie jest tak całkowicie oderwane od rzeczywistości, a mocna charakteryzacja demonów zaskakująco przypomina wygląd Lindy Blair z Egzorcysty. Mimo że schemat tajemniczego domku w środku lasu i zamkniętej w nim grupki znajomych jest stary jak świat, u Raimiego dzięki ironii i czarnemu humorowi wybrzmiewa świeżo. W jego filmie możemy dopatrywać się nie tylko bliższych bądź dalszych naleciałości wielkich hitów ówczesnego kina, ale również pokłosia onirycznego klimatu, spopularyzowanego przez serię Koszmar z ulicy Wiązów Wesa Cravena.
Widać że Martwe zło 2 było robione za większe dochody jest lepiej napisany scenariusz a charakterycacja w ogóle znakomita.Bardzo dobry klimat a że tu jest więcej humoru to tylko lepiej wyszło dla widzów.