Czy jest mega durny? Tak, ale jestem zszokowany, jak dobrze się na nim bawiłem. Okazuje się, że Brie Larson potrafi grać coś innego, niż Butch-Lesbian Anti-Patriarch-womana, a wręcz postać skrajnie inną od poprzednich kreacji w Marvelu: ciepłą, wyrozumiałą i potrafiącą żartować z siebie samej.
Villain w tym filmie to największy krindż: pani o aparycji maślanej bułki z posypką ze śmiejżelków (i podobnej gamie aktorskiego spektrum) stara się być przerażająca jak Thanos, co kompletnie w żaden sposób nie wychodzi. Ale tam, gdzie film jest dobry, czyli w humorze i zaskakiwaniu widza - jest dobry. Nick Fury wyjął z du*y kij i zachowanie zramolałego starca z "Secret Invasion". Kotki słodkie, chociaż same flerkiny trochę krindżowe. Planeta Śpiewaków piękne WTF. Znowu urocza rodzinka Kamali - cieszę się, że obejrzałem Ms Marvel przed tym filmem.
Mega-negatywne oceny, które widziałem przez 2 lata przed obejrzeniem filmu nastawiły mnie na coś znacznie gorszego, a tu całkiem niezły klasyczny Marvel.