Po Endgame jakoś już nie mogłem wciągnąć się w produkcję Marvel Studios. Wszystko było takimi popłuczynami po starych dobrych Avengersach. Tutaj natomiast mega pozytywne zaskoczenie. Od razu muszę napisać że moje oczekiwania były zerowe więc może dlatego. Bohaterowie nie irytująca, naprawdę zabawne przerywniki komediowe i efekty też na o wiele lepszym poziomie. Kapitan Marvel w końcu nie pokazana jako czysta jak łza bohaterka, jej czyny mają konsekwencje dla innych. No i to sprowadza nas do głównego villiana, motyw stary jak świat, zemsta. Nic świeżego, nic nowego, ale miło że jest motywacja i przy okazji wątek ratowania własnego świata przez Badur. Scena po napisach przywraca wiarę w przyszłe produkcję, no może dla mnie jako mega fana tego co tam jest :D, więc pierwszy raz od lat czekam na kolejnego Marvela.
Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to film fantastyczny, ma swoje wady, ale w końcu fabuła wciąga, przyjemnie się ogląda i nie wyczekuje się końca seansu. Więc polecam, warto się przejść, bo jest to po prostu dobrze zrobione blockbuster.
Z tym przywracaniem wiary w MCU, to bym nie przesadzał, ale naprawdę pozytywny seans. Oczywiście szanuję twoje zdanie. Mam wrażenie, że ludzie krytykują ten film dla zasady. Tak po nim jechali przed premierą, to teraz głupio się wycofać i piszą bzdety typu syf, badziew. Coś tam im poszło nie tak :)
A ja krytykuję ten film po obejrzeniu go w kinie. To, że ktoś ma inne zdanie, nie znaczy od razu, że to zdanie jest złe. Piszesz, że szanujesz zdanie przedmówcy, ale jednocześnie piszesz, że ludzie krytykują ten film dla zasady. Film jest słaby. Oczywiście to tylko moje zdanie, komuś innemu może się podobać. Film składa się z dwóch elementów - scen z Captain Marvel + Monicą Rambeau oraz scen z Kamalą Khan. Sceny z tą ostatnią mają taki sam charakter jak w serialu, gdzie Kamala zachowuje się jak paroletni dzieciak, a nie nastolatka. Film to połączenie scen dorosłych z dziecinadą. Do tego dołączono tu musical. Przerost formy nad treścią jest tu dla mnie ewidentny. Może nie jestem 100-procentowym introwertykiem, jednak jedna scena z rodzicami Kamali sprawiła, że miałem ochotę wrzeszczeć, żeby wszyscy w końcu zamknęli te głupie mordy. Miałem ochotę ich wszystkich walnąć w te durne łby, żeby przestali się wszyscy drzeć. Nienawidzę takiego zachowania w życiu, nienawidzę i w filmach. Szlag mnie trafia, gdy podczas rozmowy ludzie zaczynają się przekrzykiwać nie dając innym dojść do słowa. Ale to akurat jest kwestia mojego charakteru, większość innych osób ma to kompletnie gdzieś, więc im to nie przeszkadzało. Jedyne co mi się podobało w tym filmie to aktorki. Mi Brie Larson kompletnie nie przeszkadza, do tego akurat jest w moim typie. Pozostałe dwie też mi się podobają.
Najgorszy film marvela, kot ma więcej fanów i jest lepszą postacią niż trójka głównych bohaterów. Co mówi to o twórcach i aktorkach? Cóż to za upadek, żeby Roberta Downey Jr., Chrisa Evansa, czy Scarlet Johanson zastąpić jakimś drewianymi babami, ze względu na ich kolor skóry, albo radykalne poglądy...