Film reprezentuje tzw. zmarnowany potencjał. Sam pomysł ze szmaciarzem zmieniającym sie pewnego razu w morderce nie jest wcale taki zły. I choć motyw nie powala oryginalnością to dałoby sie z tego zrobić bardzo ciekawy film. Zasadniczo to spodziewałem sie akcji w stylu "facet budzi sie rano a tu maska zamiast mordy - no to w drogę się mścić" i zemsty tak słodkiej że uśmiech sam wskakuje widzowi na usta. A tu zonk, bo nie dość że mister fejsles biega po ekranie w oqlarach przeciwsłonecznych i bejzbolówie to jeszcze brak tu jakiejkolwiek tajemniczości w tej przecież z założenia tajemniczej postaci. Niektóre momenty wypadają po prostu śmiesznie. Może gdyby gość miał jeszcze jakieś nadprzyrodzone zdolności jak powiedzmy Eric Draven w Kruku, że nie da sie go zabić i tak dalej to byłoby całkiem nieźle. A tu mamy przegadany, sprawiający wrażenie robienia na odpieprz i średnio udany film. No cóż, pan Romero mógł sie bardziej postarać.