"Matylda" z 2017 roku to rosyjska produkcja zrealizowana we współpracy ze słynnym Teatrem Maryjskim z Petersburga. Główną rolę zagrała pewnie już znana wielu polskim widzom Michalina Olszańska. Widowisko przedstawia historię romansu pomiędzy Matyldą Krzesińską, baletnicą polskiego pochodzenia, a przyszłym imperatorem Rosji, Mikołajem II. Jeśli chodzi o aspekty wizualne, to jest to film wybitny, kostiumy z epoki, scenografia wyglądają po prostu obłędnie. Pokazano prawdziwy przepych elit imperialnej Rosji. Sceny tańca zrealizowane rewelacyjnie, ze smakiem i wyczuciem. Piękne zdjęcia. Aktorstwo dobre, czasami bardzo dobre. Wiele sekwencji naprawdę robi wrażenie, szczególnie właśnie sceny baletu, a także scena ślubu i koronacji Mikołaja i Alix. Z drugiej strony, scenariusz napisano tak, że zachowanie bohaterów bywało naprawdę irytujące. Niejednokrotnie twórców ponosiło też w przesadnym melodramatyzowaniu. Czasami było mocno sztampowo. Muzyka nie wyróżniała się jakoś szczególnie, ale nie była zła i dobrze współgrała z obrazem. W ostatecznym podsumowaniu film warty obejrzenia, przede wszystkim dla doznań estetycznych, jeśli lubi filmy historyczno-kostiumowe tak jak ja. Na koniec dodam, że film ten wywołał swego czasu spore poruszenie w Rosji, szczególnie w środowiskach związanych z Cerkwią prawosławną i rosyjskimi konserwatystami. Nie każdy wie, że car Mikołaj II został kanonizowany przez Cerkiew w 2000 roku i przedstawienie go jak zdrajcy narzeczonej i miłośnika baletnic nie spotkało się z entuzjazmem tamtejszych konserwatystów. Głos zabrał sam Władimir Putin, który stwierdził, że nie zamierza wdawać się w spór pomiędzy twórcami, a krytykami filmu Aleksieja Uczitiela.