Jeden z filmów, które w schyłkowej fazie włoskiego kina grozy wybijały się ponad poziom komercyjnej taniochy. Nie jest wprawdzie tak dobry, jak dzieła Michele Soaviego z tej samej epoki, ale wyróżnia się inwencją realizatorską i umiejętnie budowaną atmosferą. Kamera wydobywa z egzotycznej, latynoamerykańskiej scenerii aurę grozy i niesamowitości. Syntezatorowa ścieżka dźwiękowa, utrzymana w stylu typowym dla lat 80., niezawodnie spełnia swą rolę. Nie zabrakło też miejsca na szczyptę golizny (choć niestety nie w wykonaniu Marielli Valentini, najpiękniejszej spośród grających tu aktorek).
Gdyby scenariusz, nawiązujący do prekolumbijskiej mitologii, był bardziej dopracowany, film miałby szansę stać się „małym klasykiem” gatunku. Pomimo swoich wad, pozycja obowiązkowa dla każdego fana horroru.