A wspólnego z kultowym "Mayday" (Run for your wife) Cooney'a ma tylko tyle że główny bohater posiada dwie żony.
Cała reszta to dno dna i mało śmieszne tzw. gagi.
Na "Run for your wife" byłem trzy razy, w różnych teatrach. I za każdym razem dobrze się bawiłem.