Pierwsza część filmu była tak denna, że oceniam na 1 a druga część też nie jest zbyt ciekawa daje 3. Może mi ktoś powiedzieć czemu Justine była aż tak nieszczęśliwa i zdradziła pana młodego?! Czemu w drugiej części filmu na początku tak się bała i nie mogła nawet wejść do taksówki/wanny?! Justine jest chyba najbardziej wkurzającą główną postacią zaraz po Blue Jasmine.
to trochę jakbym nienawidząc selera poszła do knajpy, zamówiła krem z selera, a potem mówiłabym, jaki był obrzydliwy. Po co oglądasz filmy, których nie zrozumiesz? Najwyraźniej ten rodzaj kina w ogóle do ciebie nie trafia, więc zrób światu przysługę i po prostu pomiń całą filmografię von Triera, bo nie będzie lepiej. Bezsensownie zaniżasz ocenę wspaniałemu arcydziełu.
i bardzo dobrze. ja nie cierpię czarnych komedii, więc ich nie oglądam, bo po co mam tracić czas na coś, co nie będzie mi się podobać...?
Raczej to nie tak, że nie lubię dramatu, odpaliłem ten film myśląc, iż będzie dobry po prostu mi nie podpadł i tyle. Jak bym wiedział, że wystawie taką ocenę to bym nawet nie odpalał tego filmu.
A ja akurat popieram, że zobaczyłeś ten film. To nie sztuka oglądać tylko to co się z założenia nam spodoba, sztuką jest wytrwać przy oglądaniu filmu, który nam się nie podoba zeby go potem ocenić. Ja obejrzałam ten film 2 razy i moja ocena nie wzrosła. I wolno mi ocenić jak uważam, nie ma dzieł, którym należy się z założenia 10.
Popieram! Też obejrzałam go 2 raz. I moja ocena również nie wzrosła.
Film powstaje dla wszystkich, każdy ma prawo go obejrzeć, ocenić po swojemu i skomentować. Co więcej! Ma prawo zapytać dlaczego komuś się podobał i próbować wyjaśnić dlaczego jemu nie przypadł do gustu. To się nazywa wolność słowa :)
Czyli, że seler mają oceniać wyłącznie fani selera, a jak go ktoś nie lubi, to ma nie oceniać, bo "Bezsensownie zaniżasz ocenę wspaniałemu arcyważywu"? ;>
"warzywu".
Gryzę się w język. Oceniaj co chcesz i jak chcesz :) Nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.
Mam zamiar. I nie potrzebuje zezwolenia.
Możliwość oceny filmu jest po to, by oceniać mogli ludzie o różnych gustach. I naprawdę nie wiem kim trzeba być od tej intelektualnej strony, jak potworny upadek trzeba przeżyć, by zobaczyć niską ocenę daną lubianemu przez siebie filmowi i napisać "Bezsensownie zaniżasz ocenę wspaniałemu arcydziełu."
Pseudointelektualny bełkot. Inaczej nazwać tego nie mogę. Jakie to wspaniałe, że na filmwebie są tacy inteligentni znawcy i krytycy filmowi. Kinematografia jest przeznaczona dla każdego widza. Każdy ma inny gust i 'arcydzieło' dla jednej osoby nie musi nim być dla drugiej. Nie trzeba być geniuszem, żeby to zrozumieć. Jakie wydumane ego musisz mieć uważając swoją ocenę za tę właściwą, którą każdy powinien podzielać lub nie głosować w ogóle. Byłoby lepiej gdybyś zamiast pisać tak żenujące wypowiedz 'zrobiła przysługę całemu światu' i ominęła wszystkie negatywne wypowiedzi na temat swoich 'arcydzieł'. Co innego wygłaszać swoją opinię, co innego wmawiać ludziom, że nie mają racji w swoich poglądach. Chociaż fakt faktem wypowiedź założyciela tematu również jest trochę irytująca a ocena trochę niesprawiedliwa chociażby przez zdjęcia i aktorstwo, które były na całkiem porządnym poziomie co przydałoby się wziąć pod uwagę :)
Co do filmu według mnie szału nie było. Kreowany na psychologiczny wyszedł w moim odczuciu płytko. Sporo zamieszania a mimo to po prostu nużący. Jestem fanką dramatów i filmów psychologicznych. W dodatku postapokaliptyczne scenariusze dają duże możliwości obu gatunkom, jednak ten nie zrobił na mnie kompletnie żadnego wrażenia. Co do Larsa jest to mój czwarty film w jego wykonaniu. Nimfomanki po prostu żenujące z kilkoma dobrymi momentami, plus za Antychrysta, resztę może kiedyś jeszcze będę miała okazję sprawdzić. Specyficzne klimaty swoją drogą, nużenie widza drugą.
Justin wyczuwała zbliżający się koniec świata.
Czemu zdradziła? Gdyby nie planeta pędząca w kierunku Ziemi, to by nie zdradziła. Pędziłaby z nim spokojne życie, jakie jest udziałem wielu niekochających się par, które wzięły ślub, bo tak wypadało, bo nie można być starą panną/starym kawalerem, bo nie wypada. Ponieważ wyczuwała, że zbliża się koniec, to sobie tego darowała.
Czemu nie mogła wejść do taksówki i wanny? Tak właśnie wygląda depresja. Taka prawdziwa, nie to co odstawiają emo-dzieciaki i egzaltowane panienki.
W sumie też fakt ale to nie oznacza, że ukochaną ( o ile w ogóle kochała bo zakładam teraz, że nie ) osobę zdradza tylko dlatego bo ma nadejść koniec świata... Ostatnie chwile powinna właśnie z nim spędzić a nie zeszmacić się na polu golfowym czy gdzie to było. No ale niech będzie.
Właśnie go (pana młodego) nie kochała. Wszyscy jej mówili: "Najwyższa już pora, byś wyszła za mąż". Nie znasz tego zjawiska? Gdy społeczeństwo wymusza, nie wprost, nie na siłę, takimi soft-metodami, wyjście za mąż czy ożenienie się. Ilu gejów i lesbijek brało śluby, byleby tylko otoczenie się odczepiło? W filmie reprezentuje to John, pamiętasz, jak jej wypomina ile zapłacił za wesele ("więc masz być szczęśliwa"). To jakby dalszy ciąg tego zjawiska.
Ten chłoptaś z którym to zrobiła nie grał tu żadnej roli, nie byłoby jego, to byłby ktokolwiek inny. Pan młody też nie grał żadnej roli, znaleźli jej kogoś, kto pasował wiekiem, pochodzeniem społecznym i też był ładniusi i "kazali" im wziąć ślub. A ponieważ dziewczyna chciała jakoś manifestacyjnie się na nich zemścić i wyczuwała, że nic na tym nie traci (społeczeństwo, które jej to zrobiło za moment przestanie istnieć) - zrobiła to na polu golfowym z praktycznie obcym facetem.
I to jest taka postawa godna pochwały? Róbta co chceta, bo koniec świata nadchodzi. Poza tym kto moze "kazać" dziewczynie wziąć ślub? Wczoraj oglądałam film izraelski to owszem inna kultura, ale tu w Europie? Nie przesadzajmy, że dziewczyna biedna zmuszana wzięła ślub z kim popadnie. Bo niby czemu? Bo tak się przejmuje tymi "soft-metodami"?
Czy jest godna pochwały, to nie wiem. Też nie wiem, jakim cudem można się tego dopatrzeć w moich wypowiedziach.
Że jest, zwłaszcza w krajach anglosaskich, branych dziesiątki tysięcy ślubów "bo już jesteś w takim wieku", co do tego nie mam wątpliwości.
Hola hola - Przecież to nie o to chodzi. Kluczowym dla zrozumienia filmu jest uzmysłowienie, że nic nie ma znaczenia bo i tak się zaraz skończy. Małżeństwo, uczucia, ślub, rodzina, zdrada - nic. I nikt o tym nie będzie pamiętał. Czyli myśli do których w pewnym momencie dochodzi każdy ateista (kiedy umrę świat się skończy). Smutek Justine to jej odruch obronny, tak strach jest odruchem jej siostry a negacja jej szwagra.
Istotą melancholii jest to, że nic nie ma znaczenia.
Wtedy właśnie nie byłoby czegoś tak widowiskowego społecznie jak przespanie się z obcym facetem na własnym weselu. Bo po co to robić, skoro to nic nie znaczy?
A po co tego nie robić, skoro to nic nie znaczy? Powstrzymywanie się jest też "działaniem"- aktem woli.
Może dlatego, że koleś za nią łaził cały czas? Może chciała go spławić? A może nie miała żadnej motywacji - ot po prostu to zrobiła.
No właśnie. Kiedy nic nie ma znaczenia to również to czy coś zrobisz czy nie. Równie dobrze mogła to zrobić jak i nie zrobić. Nieistotny szczegół.
Nie "powstrzymywanie" jak już (bo to wymaga energii, powstrzymujemy się od czegoś, co chcemy zrobić), tylko zaniechanie (zaniechać można, owszem, także czegoś, czego się nie pragnie, nie chce), które owszem, jest (obok działania) swego rodzaju czynem. Ale nieprzespanie się z nim nie byłoby czymś społecznie znaczącym, a przespanie (na własnym weselu, na polu golfowym) owszem. I to o to rozbija się znaczenie owego czynu. I o to rozbija się sens filmu.
"nieistotny szczegół" dla Ciebie, bo może dla innych miałoby jednak znaczenie, czy jego kobieta marzy jedynie o zdradzeniu Cię z kolesiem z pracy. To raczej mało komfortowe, nawet przy wizji końca świata.
Szkoda, że w swojej profesjonalnej ocenie nie wzięłaś (wziąłeś?) pod uwagę choćby przepięknej muzyki i zdjęć. A co do bohaterów, nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, że Justine miała po prostu ostrą depresję. Blue Jasmine była po prostu nieszczęśliwa, to miały wspólne. Jeśli irytują Cię postaci z problemami, proponuję powrót do Małej Syrenki i Mulan ;)
Irytują/wkurzają mnie po prostu kobiety z problemami :p tak jestem seksistą czy tam szowinistą a Małej Syrenki albo Mulana też nie lubiłem.
Słyszałem, że perkusiści są ograniczeni intelektualnie, ale do tej pory nie miałem okazji tego zweryfikować.
A ja myślę, że znaczenie w decyzji o zdradzie i w depresji Justine miały postaci i postawy jej rodziców: niedojrzałego i obojętnego ojca, i rozgoryczonej matki, która swoim zachowaniem niszczy swojej córce ten szczególny dzień. Decyzja o poślubieniu Michaela jest próbą życia inaczej niż rodzice, którzy zniszczyli swój związek i swoje życie. Justine jest przesiąknięta niedojrzałością i cynizmem ojca i niszczycielską siłą matki, dlatego niszczy wszystko wkoło, aż do ostatecznej katastrofy.