jakby nie patrzeć - jesteśmy wychowani na filmach o szybkiej, wartkiej akcji, każda dodatkowa sekunda sceny urasta do rangi niepotrzebnej i bezsensownej. Gdyby jednak prześledzić filmy zaledwie 20 lat wstecz, okazałoby się, że tego rodzaju film jest na porządku dziennym.
W "Melancholii" sceny przesuwają się bardzo wolno. Jest czas, aby popatrzeć na mimikę aktora. Jest czas na wsłuchanie się w ciszę, obserwację nieba. Jest czas na wyłapanie grozy sytuacji, która nie jest podana w sposób oczywisty a jedynie wsącza się wolno do naszej świadomości.
Film przemyślany, zrobiony technicznie idealnie. Był rozbudowany a jednak nie przeładowany akcją. Spodobał mi się.