Druga połowa filmu jest fascynująca,oczu nie mogłam oderwać.Pierwsza połowa jest trochę bez sensu,można było zrobić troszkę inny wstęp do tej historii,ale i tak warto było przeczekać
Wydaje mi się, że pierwsza połowa jest bardzo ważna, bo buduje wszystkie postacie, a przede wszystkim Justine. Nadaje im rys psychologiczny. A poza tym, gdy wróci się do początku po obejrzeniu zakończenia, pierwsza część moim zdaniem sporo zyskuje.
Nie wspominając już o tym, że niewiele widziałem obrazów, które tak realistycznie pokazywałyby zagubienie, depresję i bezradność otoczenia na walkę z nią. Zauważyłeś jak bliscy reagują na Justine? Na przemian ją atakują i traktują jak porcelanową laleczkę. A jej zachowanie tylko na pierwszy rzut oka jest bezsensowne.
Dokładnie. To nie jest tylko film o końcu świata, ale też o depresji, cierpieniu i zagubieniu, które reprezentuje Justine właśnie. Pokazanie relacji rodzinnych było tutaj według mnie jak najbardziej na miejscu.
Myślę, że film nawet przede wszystkim opowiada o depresji. Nazwa planety, która uderza w Ziemię, nie jest przypadkowa. Melancholia dotyka każdą z postaci drugiej części i każda z nich stawia jej czoła inaczej.