To powiedziałbym, że był to bardzo mierny film. Parafrazując Urbana jak się zdaję i nie jest
to postać z którą sympatyzuję, posiadam tą płytką uczuciowość, która pozwala mi się
rozrzewniać w trakcie oglądania filmów. Mogę wiele opowiedzieć na temat tego filmu,
potrafię nawet zaufać tym, którzy twierdzą, że był wartościowy i używając kościelnej retoryki,
ubogacił ich niepomiernie. Mnie jednak wynudził, choć przyznam, że nie do granic możliwości. Lars von Trier to jednak marka na którą w/w solidnie zapracował, jednak w tym
wypadku, to tylko przebłyski, dobrze zagrane, ale nie zmieni to faktu, że w ciemności banału.
Choć w pierwszym odruchu nawet siedem gwiazdek przyznałem;)