Typowy przykład syfiastego filmu dla ludzi, którzy oglądaja poryte psychologiczne śmiecie,
żeby myśleć, że są wyrafinowanymi poważnymi ludźmi, którzy znają się na sztuce kinowej. A
mimo to film jest bardzo dobry. Nie mogę nie docenić filmu, przez który jest mi smutno już
drugi dzień. Ten film to faktycznie popis sztuki filmowej, bo jest świetnie zrealizowany i
wywiera ogromny wpływ na odbiorcę. Ja się czuję jakbym przeżył własną śmierć. Gra
aktorów na bardzo wysokim poziomie, szczególnie podobała mi się postać grana przez
Sutherlanda. Tylko scenariusz leży. I dlatego film, który mógłby być arcydziełem jest ogólnie
średni. Właściwie pierwsza część jest zupełnie niepotrzebna. Nie ma nic do fabuły. Bardzo
dobrze zrobiony klimat, dobra gra, ale co z tego skoro jest o niczym? Może chodziło, żeby
przygotować psychicznie na to co będzie później, ale jednak tak się filmów nie powinno
robić. Gdyby było więcej fabuły, więcej motywów z planetą wędrowcem, w ogóle jakby się
więcej działo to mógłby to by być film "pozycja obowiązkowa". A tak to jest to tylko film który
zdecydowanie warto obejrzeć. W kinie.
" Ale jednak tak filmów nie powinno się robić"-owszem Twoja opinia, tylko pamiętaj że reżyserem jest Lars von Trier, który zazwyczaj robi filmy tak jak w powszechnym uznaniu " nie powinno się robić", on bawi się kinem, nie robi filmu pod gust widza, co nie każdemu się podoba, stąd tak różne opinie.
Fakt, nie ma recepty na to jak należy robić filmy i dobrze, że von Trier robi po swojemu. W tym przypadku jednak sądzę że przesadził i - oczywiście według mnie - nie powinno się tak robić, żeby film pozostał filmem. Ale ostatecznie nie mam mu tego za złe.
"Właściwie pierwsza część jest zupełnie niepotrzebna"? bez pierwszej części druga nie ma sensu. o to właśnie chodziło, mimo, że część pierwsza ciągnie się jak flaki z olejem. ale tak właśnie być.