Moim zdaniem film tylko by zyskał gdyby wyciąć z niego pierwszą godzinę z weselem po przedstawieniu armagedonu. Po początkowym jego przedstawieniu w powietrzu gdzieś wisi atmosfera zagrożenia która jednak z czasem się rozpływa podczas nijakiego i monotonnego wesela. Co prawda przedstawiono trochę dlaczego Justine może uważać ziemię za złą planetę, czy może jej wczesną reakcję na wiedzę o zagładzie którą przewidziała. Druga część przedstawiająca w jaki sposób bohaterowie oszukują się prawie do samego końca by zachować resztki psychicznego komfortu są bardziej interesujące, tym bardziej że bardzo chciałbym przeżyć koniec świata. Końcowe dramatyczne nuty są bardzo trafne, stwierdzenia jak "ziemski taniec śmierci", "magiczna grota", milknące konie, to wszystko dobrze potęguje atmosferę beznadziei. Summa summarum całość jest raczej nieco poniżej oczekiwań, ale ten reżyser kręci dość odmienne dzieła. Chodź "Antychryst" wogóle nie przypadł mi do gustu to "Element Zbrodniu" to jeden z moich ulubionych filmów, dlatego chyba warto zabrać się za jego wcześniejszy dorobek.