Przerost formy nad treścią. Zdania na temat filmu są podzielone. Dla jednych to świetny film dla innych nieciekawy obraz. Doceniam starania ale chyba nie wyszło tak jak trzeba. I WIELKI MINUS ZA MUZYKĘ. To jeden z tych elementów na które szczególnie zwracam uwagę, a jak słyszę ten sam fragment tego samego utworu po raz dziesiąty zaczynam się zastanawiać czy OST składa się tylko i wyłącznie z tych "kilku sekund"...
główny motyw muzyczny genialny...najlepszy jaki mógł być stworzony w kontekście końca świata..jakoś mi się nie znudził i nawet pobrzmiewał mi w głowie jeszcze kilka dni po seansie :)
Gratuluje wiedzy. Ten jeden i jedyny utwór to nawiązanie do Wagnerowskiego Leitmotivu. Jeśli ktoś podobno lubi muzykę to radze zdobyć też jakąś wiedzę na ten temat.
maras86_2* sam główny temat i muzyka jako całokształt w filmie jest b.dobra. Nie dobre jest używanie CIĄGLE tego samego motywu.
elloko90* szczerze? Mogłoby być nawiązaniem do Mozarta, Greiga, Chopina, Debussyego, Prokofieva, Satie czy Rachmaninova. Problem nie tkwi w "słabości" utworu a w powtarzalności. Nawet najgenialniejszy utwór nie powinien powtarzać się TYLE razy w ziągi i tak zadługiego i często przeciaganego na siłę seansu.
PS. Nie muszę wiedzieć wszystkiego o muzyce żeby stwierdzić czy mi się coś podoba czy nie, a ocenianie utworu przez pryzmat "nawiązania do Wagnera" i w ogóle nawiązania do jakiego kolwiek znanego i cenionego kompozytora jest co najmniej dziwne.
Ja również gratuluje wiedzy na temat muzyki. Po prostu niebywała. Tylko coś ta muzyka nadal brzmi tak samo. Ja lubię muzykę a nie czytać o niej.
Szikak ma rację, i ma jakieś argumenty.
"Przerost formy nad treścią" -częsty argument ludzi ,którzy nie mają konkretnych argumentów.
Mam konkretne argumenty. Wymieniać? Nudne sceny, wydłużane na siłę. Płytkie postaci "chorej" Justine i rozchisteryzowanej Claire czy jak jej tam było. Ogólnie 90% całego wesela była zbędna... dyabel - Obejrzyj film, przypatrz się uważnie a zobaczysz że pojęcie "przerost formy nad treścią" pasuje idealnie. Pompatyczne momenty, wizje, pokaz "sztuki" klatka po klatce w zwolnieniu, początkowe sceny które mają wprowadzić kontrast i złudne uczucie sztuki. Artystyczny kunszt autora którego tak na prawdę nie ma. Od początku wiesz że Melancholia udeży w ziemię, po prostu to wiesz. Jednak czujesz że ten "motyw katastrofy" jest tylko kurtyną i pretekstem do obnażenia prawdziwego oblicza ludzi u bedących na skraju życia. TYLKO ŻE NIE UDAŁO SIĘ TEGO POKAZAĆ. Film jest po prostu słaby i nie boję się swojego zdania. I tak jak pisałem na początku. Wielu znawcó i "znawców" zachwyca się tą produkcją. Jeszcze więcej osób nawet nie próbuje zrozumieć filmu a idzie za masą. Z drugiej strony całe mnustwo przeciwników Melancholi twierdzi, że jest słaba BO TAK - czego też nie popieram. Powiedziałem swoje własne subiektywne zdanie. Podzieliłem się moimi spostrzeżeniami... Mam do tego prawo. Jak my wszyscy.
Nie otworzyłem tego tematu jak pospolity troll karmiący się każdą napinką, podlewający oliwy do ognia i cieszący się nowymi "ofiarami". Chciałbym podyskutować na temat filmu. Może ktoś otworzy mi oczy i nakieruje na wspaniałość i wybitność Melancholii skoro sam nie mogę tego dostrzec, a film ma tylu zwolenników ...
Nie masz się co złościć. Po prostu odebrałeś ten film zbyt wprost. Jako obraz katastroficzny. Trier nie ma ambicji aby tworzyć widowiska, gdzie akcja musi być wartka a scenariusz spójny. Duńczyk posługuje się wyrafinowaną symboliką : Np Idioci to przecież nie film dokumentalny o świrach, tylko próba oceny kondycji konserwatywnego środowiska, które choć nigdy tego nie przyzna to podświadomie unika osób upośledzonych. Tak samo Manderley czy Dogville brutalnie wyjaśnia, że rasizm i klasowość leży w naturze niemal każdego. W Melancholii natomiast pokazał rozpad człowieczeństwa, świata wewnętrznego, a nie snuł wizję o tajemniczej planecie, której nie ma. Ja przynajmniej tak to widzę..
Skoro chciałeś podyskutować na temat filmu to właśnie dyskusja zaczyna się od przedstawienia konkretnego zdania na jakiś tam temat a wpisanie kilku linijek w tym zaczynając od stwierdzenia "przerost formy nad treścią " -owszem przejawiasz cechy trolla internetowego karmiącego się "każdą napinką i dolewającego oliwy do ognia" . Jedak z trolami zazwyczaj nie ma co gadać a moja odpowiedź miała jedynie skłonić jej autora do podania konkretnych argumentów i chyba skłoniła z tego co widzę .Tylko nie wiem po co te nerwy od razu . Jasne masz prawo do wyrażania swojego zdania , czy ktoś mówił ,że nie ? Podzieliłeś się swoimi spostrzeżeniami jednak dopiero w poście nr 3 . A można było tak od razu , nie ?
Nie złoszczę się i nie denerwuję :) Spokojnie odpowiedziałem na pytanie i dodałem trochę swoich przemyśleń. zadrust1974 ciekawie to odebrałeś, ma to sens. Tylko, że autor wybrał słabą metaforę albo raczej czynnik napędzający jakim jest planeta Melancholia. Może odebrałem ten film tak jak odebrałem dlatego, że sam w obliczu takiej klęski raczej bym się nie przejal. Może zrobiłbym coś czego do tej pory nie robiłem ale na pewno nie popadł w taki skrajny lęk i paraliż. Samobójstwo ojca też było dziwne (chociaż odbieram to bardziej jako wstyd, oznakę żalu i ucieczkę przed krytycznymi spojrzeniami, bądź co bądź ,oszukanych żony i dziecka) ale do przyjęcia. Justine. Sex na własnym weselu z jakimś "waflem", odmowa kochającemu mężowi? Może była rozdarta wewnętrznie jednak uważam, że zostało to bardzo słabo pokazane. Dziewczyna nie potrafi wsiąść do taxówki a chwilę później jest "superbohaterką". Jak to się mówi "Ze skrajności w skrajność". Całość jest dość naciągnięta i domniemany rozpad człowieczeństawa ukazywany na jednej rodzinie, w dodatku nie do końca zdrowej jest trochę mało obrazowe.
Czasem odpowiedzi interpretacji należy doszukiwać się nie tylko w filmie ale i w jego reżyserze . By lepiej zrozumieć obrazy przedstawione nam przez Larsa wypadało by o nim się czegoś dowiedzieć . Co oczywiście nie oznacza ,że się go zrozumie . Jednak wracając do tematu , jak już gdzieś wcześniej pisałem w każdym swoim filmie Von Trier pokazuje widzowi jakąś część siebie . Każda jego postać posiada jakieś cechy jego samego. Powiedzmy więc ,że tworzy po kawałku na swój obraz czy podobieństwo.Większość bohaterów jego filmów jest ''nie do końca zdrowa '' czyli Justine , Bess , Ona czy Selma . W końcu on sam popada w depresje a jak nam wszystkim wiadomo z telewizji czy internetu depresja to przecież choroba . Tak ,więc chyba ten prosty przykład jest choć małym wyjaśnieniem na przedstawienie tego dlaczego Lars w taki właśnie sposób "stworzył" postać Justine. Odnośnie jeszcze co do słabej metafory końca świata , wydaje mi się ,że jest jak najbardziej adekwatna i trafna. Koniec świata zaczyna się już na samym początku filmu -zaczyna się dziać w Justine.Jest to mały koniec świata w człowieku , zanim jeszcze zacznie się na Ziemi.
a tam- taki jego styl. jeżeli oceniać bezwzględnie to ''przerost formy nad treścią'' totalny. jeżeli rozważyć Triera bardziej holistycznie to można coś tam wyciągnąć. Dla mnie jego filmy(póki co widzialem kilka) są ''mdłe''. Zawsze się zastanawiam dlaczego taka forma nie przekazuje żadnej wyrazistej treści? przecież synergia tych składników byłaby kolosalna. No ale chce takie kręcić i znajduje sponsorów- jego prawo.
A akurat do dźwięku nie mam zastrzeżeń. Powtarzanie tego samego motywu muzycznego ma dawać pewien efekt i moim zdaniem się sprawdza całkiem dobrze.
Więcej to w jakiejś recenzji się na skrobie. A! ode mnie 4/10
Nie przekazują wyrazistej treści? Od Europy nie ma u niego filmu (może poza Szefem wszystkich szefów) który by nie miał mocnego i klarownego przekazu. Abstrachując już nawet od tego, to film jak i malarstwo nie musi przekazywać konkretnej myśli, nie musi dawać wyrazistego morału (vide Tarkowski). Oczywiście można nie przepadać za filmami które przede wszystkim budują atmosfere, wywołują emocje ale może warto też się do nich przekonać, bo filmy to nie tylko tanie moralizatorstwo.