Wymęczyłem się jak szkapa na westernie, i jak zwykle seans zakończył się garścią znakomitych
skandynawskich antydepresantów (polecam: cena, jakość, fachowość), ale film oczywiście jest
genialny w każdym calu, chociaż nie wiem dlaczego - w końcu nakręcił to sam Lars von TRIER.