6,9 83 tys. ocen
6,9 10 1 82751
7,6 51 krytyków
Melancholia
powrót do forum filmu Melancholia

Tak myślałam... To kolejny film Larsa, w przypadku którego zdania są tak podzielone. Na forum huczy od radykalnych komentarzy i spolaryzowanych ocen i myślę sobie, że tak właśnie ma być gdyż reżyser sam wybrał do tego filmy radykalne środki i treści. Można powiedzieć,że tematyka i oprawa same w sobie są pretensjonalne: koniec świata, planeta o nazwie 'Melancholia', ślub rodem z Hollywood i ta muzyka Wagnera... Dla mnie jednak jest to wszytko pretekst dla ukazania słabości człowieka, obnażenia jego strachu zarówno przed życiem (postawa Justine) jak i przed śmiercią (Claire). Dochodzi jeszcze do tego potęga natury, która jest w tym filmie wręcz różnorzędnym bohaterem dla sióstr i ich bliskich. Pnącza wiją się i ograniczają ruchy, grad, śnieg i deszcz próbują utrudnić ucieczkę przed nieuniknionym, rżenie koni nie pozwala spać, grząska ziemia zapada się pod stopami i wciąga do środka. 'Ziemia jest zła' - mówi Justine. Zła bo ma nad nami władzę, to ona ustala zasady i nie przejmuję się osobistymi tragediami ludzi. Piękny, bardzo plastyczny i romantyczny, lekko Herzogowski film... Polecam!

ocenił(a) film na 10
aniajulia_2

film powalająco piękny, męczący, czasem może nudnawy, ale niesamowicie zapada w duszę. Nie wiem co w nim jest, ale uważam go za arcydzieło sztuki filmowej. Jakaś magia totalna Larsowi wyszła, więc w kategorii dramat daję zasłużone 10/10.
Ciekawe, bo na ogół unikam melancholijnych filmów, osób, sytuacji, a tu takie zaskoczenie.
Nie da się ukryć, że wizualna strona, klimat, świetne aktorstwo, emocje i nieubłagana "nieuchronność" tematu, czyli sytuacji zmierzenia się ze śmiercią, zrobiły swoje ;)

ocenił(a) film na 8
clavier

Zgadzam się całkowicie w Wami. Film faktycznie może nudzić osoby, które takich klimatów nie lubią, ale mnie podobał się ogromnie. Naprawdę świetny, było w nim wszystko, czego oczekiwałem. Trudno, by podobał się wszystkim, z przyczyn oczywistych wywołuje dyskusję i skrajne komentarze, ale ja i tak zapamiętam ten film na długo i będę go miło wspominał.
Kurczę, tak "dziwny" film, a tak bardzo mnie się podobał... nie mogę wyjść z podziwu:)

aniajulia_2

problem jest taki, że masz rację. co za tym idzie tematyka ta była poruszana już w kinie na milion miliardów sposobów i zupełnie nie potrzebne jest wykorzystanie dodatkowej planety do opowiedzenia tej prawdy oczywistej o lękach człowieka i jego nieprzystosowaniu do prawidłowego odbierania szczęścia. nie wiem na jakiej zasadzie można ocenić ten film tak wysoko, mając świadomość że nie opowiada nic nowego. Wszystko już byłooo

ocenił(a) film na 10
aviator48

Ehh do tej pory ,gdy do ziemi zblizala sie planeta mieliśmi sensacyjne filmy o końcu świata, krzyli i wrzaski. A tu nic, spokój , cisza - melancholia. To jest magia tego filmu , a obca planeta , wizja śmiercia wprowadza pewien niepokój , coś nieuchronnnego co obnaża ludzkie słabości.Byc może temat nie jest odkrywczy , ale został ukazanu w fenomenalny sposób. Czegos takiego jeszcze nie widzialam , strona wizualna jest niesamowita, szczególnie początek jest powalający. Niesamowity film.

mysterieuse_x

jedno: Lars von Trier
wiedząc doskonale kto jest autorem filmu, człowiek świadomy kina, za jakiego się uważam, odrzuca pewne rozwiązania.
To było oczywiste, że film nie będzie o spektakularnym końcu świata, z krzykami i wrzaskami. Tu chodzi o to, że film nic nie wnosi na płaszczyźnie na jakiej już istnieje - kina świadomego.
Nawet interpretując zdarzenia i postaci filmu jako metaforę kina i jego kondycji, tezy nie są ani nowe ani nie nadają świeżego spojrzenia. Wszystko oczywistości.

ocenił(a) film na 9
aviator48

Tak można wszystko zanegować. Czy o miłości, śmierci, nienawiści, agresji, poświęceniu, itp. itd. powiedziano już wszystko? Zapewne tak. Niemniej ważne jest i pocieszające dla naszej psychiki i ludzkiej kultury, że można to robić na wciąż nowe sposoby i innymi środkami. Inaczej mielibyśmy sytuację jak "za PRL-u" - istnieje jedyna słuszna racja i nie wolno o niej dyskutować, Jeden wiersz miłosny, jeden film o śmierci, jeden akt olejny, jeden mundurek, jedna kaszanka, jeden gatunek papieru toaletowego...
Dla mnie ten film zawiera w sobie tyle nowych, czasem wręcz odkrywczych (zapewne - przywróconych z zapomnienia, pogłębiających wytarty temat, unaoczniających zbyt skomplikowane tezy) rzeczy, zarówno w warstwie pojęciowej, artystycznej jak i warsztatowej (tak wspaniale wykorzystanej techniki kręcenia "z ręki", zwłaszcza w pierwszej części filmu, jeszcze chyba nie widziałem!), że uważam go za więcej niż wybitny (9,5/10; nie lubię określenia rewelacyjny - to jak o samochodzie, drinku albo meczu).

jak45

przecież doskonale wiesz że nie o to mi chodziło.
Nie o opowiadanie o wartościach jest tu czymś nie świeżym, ALE DOSŁOWNIE TAK JAK NAPISAŁEM: spojrzenie na te tematy, inaczej rzecz ujmując sposób opowieści, inaczej rzecz ujmując środki użyte do przekazania tych wartości, inaczej rzecz ujmując "prawdy objawione" które ten film próbuje sprzedać jako nowe, są już przerobione na milion sposobów i ten film nie ma wiele do przekazania.

Wszelkie nawiązania do różnych form sztuki, dzieł malarskich tak bezpośrednio narzuconych w niektórych scenach, konstrukcja kadrów na konkretne obrazy, nawiązania do literatury (muminki) to jest czysta forma, pod którą nie kryje się niemal żadna treść.
O tym mówię.
Temat jedno. ale sposób opowiadania o nim. Nihil novi.
Przerost formy nad treścią w najczystszym wydaniu.
Jelenie i drzewa - woda - rośliny - melancholia, dzień dobry jestem formą; nie posiadam treści.

PS. "Tak wspaniałe wykorzystanie techniki kręcenia z ręki" to podstawowy postulat Dogmy 95. Lars jako uczestnik grupy która namaściła te postulaty stał się najzwyczajniej ich więźniem. Nie ma w tym już duszy, jest ślepe trzymanie się założeń. Statyw to diabeł, zieew

ocenił(a) film na 8
aviator48

Tak trochę czuję, że na siłę doszukuje się Pan, mówiąc inaczej - czepia się Pan. Sam często błądzę wokół tematu "wszystko już było". A spora część widzów, czy czytelników często na siłę oczekuje ciągle czegoś nowego. Niestety, niemal wszystko na tej Ziemi JUŻ BYŁO... Ale trzeba wierzyć w choćby własną wyjątkowość, inaczej można by oszaleć :)

Ja przyznam po prostu, że nie do końca film przypadł mi do gustu. Ot, bez szukania na siłę zaczepki. Dałem mu "6" tylko ze względu na to, że mimo wszystko jest to kino odmienne od tej całej popowejpapki. I nie chcę zniechęcać nikogo do obejrzenia, bo każdy ma swój gust.
Żaden szanujący się artysta nie będzie sprzedawał prawd objawionych. Te zostały już dawno rozdane ludziom darmo. A ludzie mimo to na milion sposobów kupują różne gadżety, coby zaczepić się sensu swojego istnienia.
Gdzieś ostatnio słyszałem ciekawą odpowiedź na pytanie "jaka jest recepta na szczęście?"

odpowiedź: "dobrze dobrane leki".

Jaggerbz

mimo wszystko jest cała masa filmów, w których przemielona treść tak bardzo nie wadzi. Gotów jestem uznać, że to jeden z naprawdę nielicznych filmów, który w ten sposób odrzucam. Wynika to przede wszystkim z nienaturalnej dysproporcji między formą a treścią, na rzecz dominacji tej pierwszej. W takich przypadkach lepiej wogóle nie próbować opowiadać o czymś konkretnym bo zawsze wychodzi karykaturalnie. Wspomniana dysproporcja sprawia, że film nie prowadzi do żadnego ciekawego czy zaskakującego wniosku, a 99% filmów, które po prostu w jakiś autorski sposób próbują przedstawić dany temat, pokazać czyjąś drogę do celu - są najzwyczajniej trafione.

ocenił(a) film na 8
aviator48

W zasadzie zgadzam się z Panem. Można się tutaj zachwycać grą aktorską, wyłapywać te metafory Larsa, ale mimo wszystko... choćby talerz nie wiem jak był ładny, to flaki z olejem w nim dalej pozostaną tylko flakami z olejem.

ocenił(a) film na 9
aviator48

No cóż, po prostu się różnimy w ocenie filmu. Zostańmy przy swoim.
Co najwyżej, w kwestii przerostu formy nad treścią, załączam tekst mojego tematu "Dwie melancholie":
" Melancholia (teraz obowiązuje termin depresja) "zabija"' Justine w pierwszej części filmu. Rozwija się ona na tle wiwisekcji ludzkiej natury i kultury, dokonanej wspaniałą (lepszej bodaj nie widziałem) pracą kamery "z ręki".
Inni, w tym Claire, siostra Justine, w dedykowanej jej drugiej części filmu "żyją" dalej, kierowani popędami natury oraz kanonami i nawykami kultury, już wcześniej skompromitowanymi. Żeby im uświadomić bezsens istnienia (sic!), "zabić", reżyser wprowadza drugą Melancholię, inną planetę (pobraną z repertuaru SF i filmów katastroficznych).
Jedni (John) bronią się przed unicestwieniem "męskim" racjonalizmem i przebojowością - do czasu; później, też "po męsku", uciekają w samobójstwo.
Inni, z natury kochający, spolegliwi, ale też zorganizowani i pragmatyczni (Claire) bezradnie miotają się, do końca szukają ratunku i rozpaczają.
Jest też dziecko (Leo), które wierzy w czarodziejską moc "superdorosłych", którym do końca z nadzieją ufa.
Jest jeszcze Justine, która jako już "nieżyjąca", okazuje stoicki spokój wobec zagłady - a nawet może pomóc innym.
Niezwykle mądry i smutny film, który jeszcze w trakcie oglądania przywołał mi skojarzenia z filozofią Sartre'a (żeby nie sięgać do wcześniejszych mędrców) i książkami Kurta Vonneguta oraz, częściowo, Philipa K. Dicka. Film o śmierci, destrukcji, entropii.
Jedyny jego pozytywny wydźwięk to sugestia o nieistotności istnienie nas, ludzkości, Wszechświata; to my, całkiem arbitralnie, nadajemy sobie i otaczającej rzeczywistości jakiś tam sens i czasem cel.
Ale nie bądźmy pesymistami - wszak >> śmierć żyjących nie dotyczy a martwych już nie interesuje <<. ".

jak45

dla mnie sama jjuż teza o beznadziejności ludzkiego istnienia nie jest w żaden sposób odkrywcza, oparcie tezy na poszczególnych działach kultury jak literatura czy malarstwo - półśrodek, który mógł i musiał być wykorzystany znaczenie ciekawiej i zajęciem jakiegoś konkretnego stanowiska - tutaj wykorzystany jedynie jako popisówka reżysera, umiem to wam pokażę.

Sama Dogma 95 i jej założenia, cóż, kino skandynawskie - nie widziałeś "takiej" pracy kamery bo nie oglądasz takiego kina (z którego wywodzi się Lars). Jak już pisałem, kurczowe trzymanie się kanonów tej grupy w przypadku tego filmu wydaje się nadużyciem i wciskaniem na siłę.
Ten chaos który wywołuje taka 'brudna' praca kamery, styl dokumentalny, jego założenia nie nadają dodatkowych atutów - POZA TYM WYMIENIONYM: że kogoś może jeszcze zaskoczyć fakt, trzymania się kuroczowo zasad w imie których cały film należy nakręcić z ręki przy jak najmniejszej ilości cięć.

ocenił(a) film na 9
aviator48

Jak pisałem - każdy ocenia jak chce.
Nie chodziło mi o "beznadziejność istnienia" tylko BEZSENS, z epistemologicznego punktu widzenia - to zupełnie coś innego. Świadomość tego bezsensu może, ale nie musi mieć na nas żadnego wpływu; jednego doprowadzi do poczucia właśnie beznadziejności istnienia a drugiemu nie przeszkodzi w cieszeniu się życiem.
Reguły Dogmy znam, wiele jej filmów widziałem, też uważam takie aprioryczne założenia za podejrzane - ale czy to ma znaczenie dla konkretnego dzieła? W ramach reguł "De Stijl" Mondrian tworzył wspaniałe obrazy a Rietveld równie piękne ale.. niewygodne krzesła i fotele. Ja akurat bardzo lubię i chyba rozumiem filmy von Triera.
Technikę kręcenia "z ręki" w "Melancholii" po pierwsze uważam za warsztatowo i wizualnie doskonałą i, po drugie, świetnie wykorzystaną w celu "wiwisekcji" ludzkich postaw i reakcji - co było najwyraźniej celem reżysera.
Powtórzę - dyskusja się kończy ostatecznie na osobistych poglądach i ocenach, a te mamy co do filmu, jak widać, różne.

ocenił(a) film na 10
jak45

właśnie, ja osobiście oglądałam ten film z zachwytem i dreszczem, bardzo podobało mi się to kręcenie " z ręki " i strona wizualna, innym nie, widać, że ten film wzbudza różne odczucia , to chyba normalne. A jeśli chodzi o Dogme to nie sądzę , żeby Lars był jej więźniem, bo nie wydaje mi się, żeby trzymał w tym filmie wszystkich jej założeń.

ocenił(a) film na 10
aniajulia_2

Zgadzam się również. Niesamowite dzieło wyszło Trierowi. On jest po prostu genialny. Dla mnie przede wszystkim ten film jest straszny, przerażający. Od samego początku atmosfera strachu zagęszcza się, narasta, aż do końcowej kulminacji.