6,9 83 tys. ocen
6,9 10 1 82751
7,6 51 krytyków
Melancholia
powrót do forum filmu Melancholia

zobaczyć!

ocenił(a) film na 9

myślę, że problemem pseudokrytyków jest to, że nie bardzo im się chce zastanowić o co tak naprawdę mogło w 'melancholii' chodzić. Justine nie jest, mówiąc delikatnie, postacią konwencjonalną, co automatycznie powoduje, że film co niektórym będzie wadził. dla mnie seans to było przeżycie dwóch godzin pełnych napięcia, co absolutnie mi nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. gra Dunst, ale jak dla mnie przede wszystkim Gainsbourg to poezja. w ogóle cała aranżacja i muzyka, trochę bajkowe, trochę dramatyczne, budzące lęk dodawały całemu filmowi smaczku. te historie, to oprócz problematyki depresji, która jak śmiem twierdzić na pewno została tu podjęta, to coś tak jakby portret człowieczeństwa. ludzie, z pozoru silni, empatyczni okazują się tchórzliwymi gburami (twardziele pękają pierwsi). z koli Justine, z pozoru wyuzdana z uczuć, jest kobietą odważną i w rzeczywistości, w głębi bliżej jej do niewinności niż innym (jej stosunki z Leo). albo postać Clair. ten jej niepokój, to kurczowe trzymanie się życia to piękny obraz człowieka, który jest bardziej bezbronny niż mu się dzisiaj wydaje. wiele refleksji mi się kłębi we łbie, dlatego może zakończę swoje dywagacje, bo staną się za bardzo chaotyczne.:) jestem świeżo po seansie i świeżo oczarowana, dlatego też szkoda by było, gdyby ktoś nie zobaczył 'melancholii' z powodu jakiejś dziwnej, wszechobecnej blokady ze względu na formę filmu. pozdrawiam i zachęcam!

ocenił(a) film na 8
entity

ja się zgadzam z tą wypowiedzią. dodałabym jeszcze, że zachwyciły mnie przepiękne ujęcia.

ocenił(a) film na 5
nonkonformistka

To wszystko co piszesz jest dla mnie zrozumiałe . Niezrozumiałe jest tylko po co to pseudo dzieło sztuki filmowej trwa tyle czasu. To takie rozgotowane danie gdzie najlepsza jego część rozpłynęła się wśród pozostałych dodatków. Myślę że Trier nie ma wiele do powiedzenia . Film ten może być przeżyciem dla osób skłonnych do depresji i jedynie tym mogę tłumaczyć Twoje dwugodzinne napięcie w trakcie oglądania tego gniotu . Dla mnie film był po prostu nudny . Jedyny plus to zdjęcia i gra aktorów. No ale ja jestem tylko pseudo-krytykiem

ocenił(a) film na 8
raddar

zgadzam się, że skrócenie tego filmu wyszłoby mu może na zdrowie...

ocenił(a) film na 5
entity

To wszystko co piszesz jest dla mnie zrozumiałe . Niezrozumiałe jest tylko po co to pseudo dzieło sztuki filmowej trwa tyle czasu. To takie rozgotowane danie gdzie najlepsza jego część rozpłynęła się wśród pozostałych dodatków. Myślę że Trier nie ma wiele do powiedzenia . Film ten może być przeżyciem dla osób skłonnych do depresji i jedynie tym mogę tłumaczyć Twoje dwugodzinne napięcie w trakcie oglądania tego gniotu . Dla mnie film był nudny . Jedyny plus to zdjęcia i aktorstwo. No ale ja jestem tylko pseudo-krytykiem .

ocenił(a) film na 4
raddar

Mam bardzo podobne odczucia. "Obrońcy Tiera" wyrzucają brak zrozumienia. A co tu rozumieć? Owszem pierwsza godzina to kompletny bezsens, potem wszystko sensu nabiera, ale wcale nie oznacza to, że z tego powodu, w ekstazie nagłego oświecenia już "kupuję" cały film. A ten był przeciągnięty i nużący. Poza tym, nawet w świetle "nowych faktów" jakimi była niewątpliwie zbliżająca się planeta, to i tak było za dużo bezsensownych scen.

ocenił(a) film na 3
Jaho63

Albo ja jestem za głupia, albo z tym filmem było coś nie tak. I tak cały czas się zastanawiam... :)

ocenił(a) film na 9
Jaho63

czy ja wiem, czy pierwsza godzina to bezsens?
mogło sprawiać to takie wrażenie,ale na końcu wszystko się klei. dwa spojrzenia na koniec świata. Pierwsze: popadnięcie w depresję przez świadomość końca i nieumiejętność cieszenia się szczęściem chwili obecnej i próba realizacji tego,czego wcześniej się nie zrobiło. Drugie: spokój i wiara w to,że wszystko będzie dobrze przeradzająca się w panikę i rozpacz.
Bez tej pierwszej części film byłby jednak błahy. Może i minimalnie można było skrócić niektóre sceny, ale z kolei zrobienie z tego standardowych 90 minut zaszkodziłoby filmowi.
Nie każdy film musi być lekki łatwy i przyjemny,dla relaksu :)

ocenił(a) film na 4
goghaa

No, może nie jasno napisałem. Pierwsza godzina to irracjonalne zachowanie głównej jak z resztą też pozostałych bohaterów. Potem niby wszystko się wyjaśnia, dlaczego tak się zachowują, ale tak naprawdę, nic się nie wyjaśnia, poza kuglarską sztuczką "a kuku, melancholia to planeta". A skąd Justin wiedziała, że to koniec świata? A dlaczego pozostali się tak zachowywali? Ot, tak przykładowa rodzina i zwyczajne wesele??? No, proszę Cię.
Poza tym, nawet przystałbym na pewne niedoskonałości, gdyby nie było to tak beznadziejnie przeciągnięte. I kto tu mówi o łatwym kinie? No, przynajmniej nie ja. Uwielbiam kino różne, m.in. ambitne, mądre, poważne. Melancholia taka nie była. A jak już mam wyciągać wszystko co mi nie podeszło, to pomimo ładnych efektów, zderzenie dwóch planet z pewnością tak wyglądać nie będzie. Wydaje mi się, że pierwszym poważnym uderzeniem będzie uderzenie atmosfery.

ocenił(a) film na 7
Jaho63

„irracjonalne zachowanie głównej jak z resztą też pozostałych bohaterów”- no błaaaaaaagam Cię. Justin była w ciężkiej depresji. Mimo wszystko ambitnie walczy, w tym celu stara się żyć schematycznie- ma świetną pracę, faceta, jest śliczna i uśmiechnięta. Sądzi że takie dążenie do normalności ją uleczy a prawda jest taka że to jeszcze bardziej ją dobija. Starając się uszczęśliwić innych jest zmuszona „uszczęśliwiać” samą siebie ale nie może tego zrobić co powoduje że ma wyrzuty sumienia i żal do siebie i otoczenia- błędne koło które powoduje nawarstwienie się problemów.
Jak takich warunkach zachowywać się racjonalnie? Justin podczas wesela ciągle stara się być idealna, kiedy sprawa się rypie chce to naprawiać ale w rezultacie dzieje się jeszcze gorzej. Miota się chcąc wszystkich zadowolić co prowadzi do tego że w rezultacie ich zawodzi.
A pozostali? Rodzina i najbliżsi są świadkami jej choroby. Starają się jej pomóc (siostra, mąż, kamerdyner, siostrzeniec) ale to też do niczego nie prowadzi. Sami nie wiedzą co robić więc chwytają się każdej okazji. Natomiast zachowanie rodziców i szefa panny młodej oczywiście jest irracjonalne, ale te postacie musiały zostać tak pokazane żeby wyjaśnić widzowi powód choroby Justin.

ocenił(a) film na 4
lady_of_the_flowers_1891

"żeby wyjaśnić widzowi powód choroby Justin" - ahaaaaaaaaaaaaaa. :) Czyli to był film o depresji Justin, a planetka tak przy okazji huknęła w ziemię? :):)
Pewnie jej partner, nowy mąż wiedział, że taka jest, pewnie wcześniej wielokrotnie robiła mu takie numery, ale co tam, miłość jest potężna..... ;)
Dobra tam, nie ma się co kłócić. Podobało się, to OKI, mnie kompletnie nie. Choć lubię filmy i psychologiczne, i z efektami specjalnymi, i dramaty i SF. Dla mnie Van Trier nie ma zupełnie wyczucia, albo ma, ale wie, że podobnie jak Tarantino, o filmie musi być głośno. To jest podstawa, reszta to bzdura, resztę dorobią widzowie. Tylko musi być coś przełamane, coś wywrócone, najlepiej pożarte i zwymiotowane. Wtedy widz się na to rzuci. A czy to ma sens? A kogo to obchodzi. Tak to chyba działa. Niemniej pozdrawiam. Bo choć zupełnie się z Tobą nie zgadzam, potrafię docenić inteligentny wpis.
Chciałbym tylko wiedzieć, skąd ta wiedza o Justin? O jej ciężkiej depresji (rozumiem, że masz na myśli jakiś wielomiesięczny okres zapaści)?

ocenił(a) film na 7
Jaho63

Skąd wiedza? Ciężko nazwać to wiedzą bo to sprawa dość intuicyjna ;) Nie znam się na psychologii ale właśnie tak wyobrażam sobie kogoś z nieleczoną depresją. Poza tym Justin mieści się w typowym schemacie bohatera filmów Larsa więc od pierwszych 3 minut filmu spokojnie można założyć że coś z nią będzie nie tak.
Generalnie zależy czego od kina oczekujesz- ja lubię takie obrazy które dają mojej wyobraźni duuuuże pole do popisu. W sumie im mniej powiedziane tym lepiej bo możesz taki film interpretować „pod siebie”. Chyba nic nie poradzę na to że lubię filmy „pożarte i zwymiotowane”. Zaczynam się tylko niepokoić bo wychodzi na to że jestem jakąś dżdżownicą albo inną bakterią gnilną ;)
Bądź pozdrowiony

ocenił(a) film na 4
lady_of_the_flowers_1891

:)
No i dobrze. Możemy mieć inne zdanie, nie musimy sobie zaraz skakać do gardeł, jak to w modzie teraz. Nie śmiałbym żadnej kobiecie w kwiatach, czy z kwiatów zasugerować, że jest dżdżownicą! :)
Jednak idąc tropem Twoich preferencji filmowych, największy sukces Van Triera nastąpi, kiedy film będzie miał tylko napisy początkowe i końcowe. :)
No, ewentualnie w tle, w stroboskopowym oświetleniu będzie się pojawiał męski członek? ;)

ocenił(a) film na 7
Jaho63

Nigdy nie byłam wybitnym „skoczkiem dogardłowym” więc dobrze dla mnie że odpuszczamy sobie ten kluczowy element dyskusji :P
Pomysł brzmi ciekawie ale mimo wszystko wolę żeby Lars nie szedł w tym kierunku. Gdyby poszalał z do tego stopnia przesadzonym minimalizmem większość fanów jego twórczości (ze mną na czele) sprałaby mu tyłek. Zdecydowanie bardziej wolę obejrzeć 2-3 godzinną plątaninę obrazów które przytłaczają atmosferą i wpędzają w psychicznego doła na okres 72 godzin od aplikacji.

ocenił(a) film na 4
lady_of_the_flowers_1891

:) Cóż ja nie powiedziałem, że te napisy miały trwać mniej niż trzy godziny... ;)