film ma jedną wielką wade (jak dla mnie jest to wielka wada), zdarzenia sa odwrucone i to jest ciekawy zabieg, ale cóż z tego skoro zdarzenia zataczają koło (jak sie okazuje na końcu filmu - kiedy bohaterowi sie przypomina),
mimo że sceny sa odwrócone po poznaniu fabuły zakończenie jest właściwie przewidywalne, wiadomo czym się to może skończyć - dopadnieciem mordercy i tak jest, nic nowego pod tym względem, prócz zmyłki z odwruconą kolejnoscią (widz czeka że przyjdzie coś nowego z tym "odwróceniem" ale dostaje właściwie to co zwykle)
nie przyszło ci na myśl że właśnie o to chodziło? bohater umieścił siebie w pętli z której nie chce / nie móze się wydostać(ciągłe szukanie mordercy i zabijanie go). początek jest końcem a koniec początkiem.
nie wiem czy jasno to wytłumaczyłem
ogladalem ostatnio ten film i dobrze kolego wytłumaczyłes.ciekwie pomyslany film i dobra fabuła.film trzym w napieciu do ostatnich 5 minut.pózniej juz sie mozna zorientować o co biega w tym filmie.wedlug mnie najważniejsze sa ostatnie 5 minut.
Chciałem zauważyć, że bohater pod koniec filmu nie zabija mordercy swojej żony! Koleś po prostu nie skumałeś o co biega, on zabija człowieka który był ścigany przez tego detektywa, ten detektyw posługuje się naszym bohaterem, żeby zabijać podejrzanych i jeszcze chce przy tym zarobić. Główny bohater zabił morderce swojej żony przed tym jak stracił pamięć i wpadł w tą straszliwą pętle z której nie może się wydostać.
No właśnie. Morderca żony bohatera został zabity na "początku" filmu, czyli na końcu historii ^^, tylko jak zaczyna się akcja cofać, w pewnym momencie człowiek zaczyna się zastanawiać, czy rzeczywiście właściwą osobę dopadł. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostał w pętli ścigania mordercy.
A nie ^^, coś mi się pomieszało. Rzeczywiście, Teddy w istocie pod "koniec filmu" nie kłamał, tylko Leonard bał się prawdy o tym, że morderca jego żony od dawna już nie żyje.