Wróćcie do "Króla Lwa". A na sobotni seans proponuję kilkudziesięciotysięczny odcinek "Barw szczęścia".
Z grubsza wiem o co chodziło w tym filmie, ale i tak mi się nie podobał. Nie lubię takich eksperymentów, choć seriali typu "Barwy szczęścia" także nie znoszę. Twórcom tego obrazu za mało było oparcia akcji na cofającym się czasie i wydarzeniach przedstawianych "do tyłu" - bo to mógłbym jeszcze zrozumieć. Jakby nie było, jest to jakiś nowatorski i oryginalny zabieg. Nie polubiłem tego filmu, bo - jak napisałem - to było dla twórców filmu za mało. Musieli jeszcze te cofające się sceny dodatkowo komplikować. W cofających się czasowo scenach były fragmenty dziejące się jakby na odwrót - tj. "idące" w czasie do przodu! To już stanowczo za dużo jak na moje poczucie wyrozumiałości dla twórców. Nie lubię takiej gmatwaniny i już!