Patrząc z perspektywy czasu, a raczej innych, nowszych filmów, uważam że Memento jest słabe. Jedyne czego nie wolno mu odebrać to pomysł. Modyfikacja wspomnień przez traumy, wyimaginowany cel w życiu związany z przeszłością, w memento jest to faktycznie pomysł nowatorski. I na tym memento traci, bo niestety mimo ciekawego pomysłu film nie ma głębi. Nie czujemy warstwy emocjonalnej Lenny'ego w związku ze stratą żony, w zasadzie nie czujemy zupełnie nic. Dopiero w drugiej połowie filmu pojawiają się myśli że coś tutaj nie gra ale wciąż są one na poziomie "aha zaraz się wszystko wyjaśni", zamiast O JEZU CO SIĘ DZIEJE. Pomysł ten został znacznie ulepszony w późniejszych produkcjach, największe podobieństwo widoczne jest w "Wyspie Tajemnic", trochę mniejsze w "Incepcji" (Podwójny Leonardo o niebo lepszy w tej roli), w których od samego początku bezwładność i chaos w fabule związany z przeszłością głównego bohatera uderza. Uderza drugie dno, które na samym końcu nie okazuje się niezwykle głębokie, ale za takie przez cały seans było odbierane, niczego więcej w tym momencie nie trzeba. Myślę, że po tych produkcjach zachwyt nad tym filmem jest nieuzasadniony.