Ktoś wcześniej napisał, że reżyser sam nie wiedział co kręci i szczerze mówiąc ma rację, ale ta niewiedza być może okazała się błoga dla całego efektu! Film jest świetny, może rzeczywiście nie do końca kontrolowany myślą reżyserską, ale ten abstrakcjonizm ma swój urok. Bardzo mi się podobała narracja głównego bohatera. Film sklejony tak achronologicznie, że porównać to można do muzeum, w którym wszystkie dzieła znajdują się na jednym piętrze, a obok Rembrandta wisi Pollock. Nic się nie trzyma, kompletny chaos, ale ten chaos się sprawdził, ma on swoje jakieś znaczenie. Zwłaszcza ostatnia scena kiedy świetnie skomponowany utwór finalizuje fakt, iż nic w tym filmie nie miało początku ani końca. Ten film trwa pewnie do chwili obecnej - po prostu reżyserowi zabrakło kliszy... 8/10
To proponuje obejrzec go jeszcze raz i tym razem urzyc rozumu.
Przecież fabuła tego filmu jest bardzo prosta, a tylko forma jest po prostu inna.
"Ten film trwa pewnie do chwili obecnej - po prostu reżyserowi zabrakło kliszy" He he :))) przecież ten film się kończy na samym początku
Jakie muzeum jaki chaos? :)))))))))))))))))))))