Tilda Swinton jest moją ulubioną aktorką i tylko z tego powodu nie wyszedłem z seansu wcześniej. Gdybym przed nim nie wypił espresso, to na pewno bym zasnął. Lubię kino artystyczne, oparte na emocjach, wrażliwości, filmy oniryczne też oglądam z wielką chęcią, ale tutaj nic ze sobą nie gra. Film od początku do końca jest nudny, nie dzieje się w nim kompletnie nic, nawet wspaniała (jak zawsze) rola Tildy Swinton nic tutaj nie zmienia. Dałem 2/10 tylko dlatego, że jedna scena mnie rozbawiła i czasami była fajna muzyka. Z sali wyszło sporo osób przed końcem, a obok mnie ktoś przespał 90% filmu (a było to na MFNH, także było sporo kinomanów). Nie polecam, szkoda czasu. Naprawdę ciężko mi stwierdzić co reżyser chciał osiągnąć. A w zasadzie to wiem co chciał osiągnąć - ale moim zdaniem mu się to nie udało. Dobry film to nie tylko piękne obrazki i górnolotne rozmowy, jeżeli nie ma żadnego głębszego odniesienia.