Zgadzam się :) To, że był to troszkę większy dramat jest dla mnie plusem. Zresztą tak wynikało z fabuły, jeden z niewielu filmów gdzie Moon Lee i Yukari Oshima stoją po tej samej stronie barykady. Aż ciężko mi było się przyzwyczaić do złej Moon Lee, ciekawą tu miała charakteryzację. Później jednak stała się taka, jaką ją lubię najbardziej. Ale chyba najciekawszą rolę to miała tu Sibelle Hu, nigdy jej jeszcze takiej nie widziałem. Non stop gadała memląc papierosa :) Dodała dużo humoru. W ogóle dziwne to czasem było, że gdzie w większości dana scena rozegrana by była raczej poważnie, zrobiono to humorystycznie, ale z wyczuciem. Walk było nawet sporo, nie nudziłem się. Niezła końcówka, dużo min (min Sibelle Hu też ;)) i ogólnie mi się podobał. Szkoda tylko, że nie udało mi się go dorwać w dobrej jakości.