Tak jak w temacie, według mnie ten film nie tylko krytykuje klasy społeczne (choć według mnie robi to i tak w marginalny sposób), a właśnie to w jaki sposób ludzie próbują robić logiczne wygibasy żeby nadać rzeczom sens. Czasami niektóre rzeczy są po prostu złe lub dobre - Margot jest tutaj jedyną postacią, która tak naprawdę idzie na "skróty myślowe" i patrzy na wszystko trzeźwo - morderstwo to morderstwo, dziwne klaskanie to po prostu dziwne klaskanie, wysublimowane jedzenie to po prostu ładne podanie.. można by wyliczać. I ten film pokazuje nie tylko te aspekty w przypadku jedzenia. W scenach kiedy dali im czas na ucieczkę, nagrodę dostał ten, który schował się najdłużej. No właśnie - nie próbował uciekać do jeziora, szukać łódki, sięgać po telefon... Schował się w kurniku i dostał za to nagrodę - za najprostsze rozwiązanie.
Scena z cheeseburgerem to kolejny moment krytyki logicznych wygibasów. Czasami żeby wydostać się z problemów wystarczą najprostsze sposoby. Margot powiedziała, że jedzenie jest kiepskie, ot co. Zamiast proponować pieniędzy, dobrej recenzji, dziwnych umów... Po prostu powiedz, że restauracja jest zła i wyjdź.
Myślę, że cały film skonstruowany jest też jako odpowiedź do krytyków filmowych, którzy próbują doszukać się głębi tam gdzie jej nie ma. Ten film to przecież jasno pokazany kult z szefem kuchni na czele, który chce zabić bogatych ludzi, którym kariera przyszła łatwiej - to wszystko.