Konkretnie w rolę kucharza restauracji, który musi traktować klienta jak gościa, a myśli o nim jak o intruzie. Znosić prostaków, którzy ledwie wiedzą jak trzymać nóż i widelec, albo dętych snobów udających kulinarnych koneserów. Zbierać ze stołów niedojedzone zniszczone dzieło pozostawione przez niewdzięcznych ignorantów, któremu poświęciło się tyle staranności i miłości. To musi być traumatyczne przeżycie, aż łezka się w oku kręci...
No i tu nie będę oryginalny i dam jednak prztyczka naszej gwieździe - Madzi Gessler. Właśnie w nawiązaniu do tej "miłości", o której lubi dużo mówić. Jak można ciągle pouczać wszystkich, żeby tworzyli dania z miłością i żeby było "jak u mamy", kiedy przyprawia się je tak ohydnym traktowaniem pracowników? To nie może smakować, nie ma szans.
Tak, że całkiem oryginalny film (lecz motyw komediowy jest tylko w jednej akacji, reszta to raczej poważny thriller) z nietuzinkowym tematem i intrygującym morałem, który dotyczy ludzkiej szczerości.
Film ogólnie lepszy od prymitywnej publicystyki J. Urbana. Coś dla takich bardziej wysublimowanych odbiorców, niż fani Urbana.
Film dodatkowo pokazuje nasze postawy i je wyśmiewa - na przykład zapalony Nicolas Hault, jako fan dobrego jedzenia zna się na wszystkim co związane jest z dobrą i wykwintną kuchnią. Natomiast postawiony w roli szefa, nijak się nie sprawdza. To odnosi się również do Nas. Wielu z nas sądzi, że wie dużo, umie więcej i spokojnie pokierowało by całym oddziałem ludzi. Natomiast, gdy przychodzi chwila próby - zawodzimy i okazuje się, że nasze miejsce jest dalej blisko zwykłych szarych myszek. A eksperci kulinarni - to samo wyrażenie jest śmieszne ;)
Oczywiście, można w tym filmie wychwycić naprawdę całkiem sporo refleksyjnych moralitesów. Jest w to bogaty i każdy znajdzie jakieś odniesienia. Osobiście lubię coś takiego. Tacy jak Hault sprawdzali się mając duże mniemanie o sobie, aż tu nagle zetknęli się po raz pierwszy z krytyką. Film przypomina nam więc o wartości pokory. Można w nim znaleźć wiele podobnych wątków. To fajne.
Cóż, gdy dzieło to przerost formy nad treścią, to wina że zostało "niedojedzone" jest po stronie kucharza.