No cóż. Temat ograny do bólu, ale ja osobiście bawiłem się dobrze. Raziło mnie tylko jedno (oprócz schematycznej fabuły itp). Zawiódł mnie finał, który był poprostu kiepski, taki z filmów o Chucku Norrisie. Napastnicy mieli dobry plan, aż do momentu wysiadki z pociągu, a potem co myśleli (a właściwie scenarzysta myślał), że wyjdą sobie z budynku obładowani kasą i nic? Bohater świetnie zagrany przez Travoltę przez cały czas zgrywa entelegenta i cwaniaka, by na samym końcu dać tak dupy. Burzy to trochę image budowany od samego początku filmu. Mimo tego, jak już wspomniałem, ja bawiłem się naprawdę przednio. 
 
www.taniedvd.blog.onet.pl