Gdy usłyszałem w radio zapowiedz rosyjskiego filmu METRO od razu skojarzyłem z bestselerową
powieścią i doskonałą grą komputerową. Jak że wielkie moje zdziwienie było kiedy po przeczytaniu
recenzji dowiedziałem się iż grubo się mylę, ale no cóż bilety kupione, nie ma odwrotu. Z
niepewnością powędrowałem do sali. I cóż mogę powiedzieć po seansie, REWELACJA tak dobrego
filmu katastroficznego nie widziałem już dawno, brak jakichkolwiek głupich scen typu ucieczka
awionetką przed huraganem albo one man army. Nakręcony pod amerykański styl za skromne
13mln $ film okazał się doskonałym kinem. Od początku filmu budowane jest napięcie, które
towarzyszy nam przez cały czas jego trwania, nie ma ani chwili wytchnienia, no chociaż zdarzają
się momenty typu "UFFF" to zaraz bombardowani jesteśmy kolejnymi wątkami, tyle że nie jest to
amerykańska sieczka. Film bardzo bardzo bardzo prawdopodobny. Jedyne rozluźnienie panujące
na ekranie towarzyszy nam podczas częstych komicznych, straszliwie dosadnych dialogów, które
nam słowianą towarzyszą w codziennym życiu. Bardzo dobra gra aktorska, doskonałe ujęcia,
ciekawy scenariusz i fabuła skutecznie zachęcają do obejrzenia tego filmu ponownie. Jednak nie
ma róży bez kolców, muzyka to jakaś katastrofa, chociaż podejrzewam, że mój negatywny odbiór
spowodowany jest przyzwyczajeniami z produkcji z za wielkiej wody. A do kinematografii sąsiadów
zza miedzy sięgnę częściej, na Stalingrad już zarezerwowałem miejsce. Zdecydowanie polecam!