I znowu film który książce do pięt nie dorasta. S.King ma jednak pecha do ekranizacji...
Według mnie z kolei jest to najlepsza ekranizacja powieści Kinga, oprócz Zielonej Mili. A jeśli chodzi o zakończenie, to finał jakiś musiał być - to co się sprawdza w książce, nie zawsze sprawdza się w filmie. Zaraz by jakiś geniusz dokręcił dalszy ciąg.
Przyznaje masz rację. "Skazani na Shawshank" rzeczywiście się udał, "Zielona Mila" też, choć już nie do końca (pisałem o tym w dyskusjach o tym filmie) dodam do tego jeszcze "Misery" z rewelacyjną rolą Kathy Bates, a dalej? "Sztorm stulecia" - cienki, "Miasteczko Salem" też o "Kosiarzu umysłów" nie wspomnę.
Tylko zwróć uwagę "Skazani ..." nowelka 100 str. film prawie 2.5 h , Mgła też około 100 str. film ponad 2h. Jak tu nakręcić film do 2h jak książka ma 300 str., to musiałby być serial. Po za tym wg. mnie fabuła "Mgły" była dość dobrze oddana w filmie, poza zakończeniem. Wracając do książek na podstawie których nakręcono film to dla mnie największa porażka to "Firma", może dlatego że tak książka sprawiła że zacząłem czytać filmu nie widziałem do końca.
No bez jaj, tutaj oceniamy film a nie książkę. Zdarzają się adaptacje w których reżyser wprowadza zmiany, ale nie można filmu oceniać porównując go z książką .... To samo tyczy się np "Aniołów i demonów" . Film jest odrębnym dziełem.
Nie zgadzam się; nie jest dziełem odrębnym. Darabont już trzeci film ze swojego dorobku oparł na prozie Stephena Kinga i nie da się nie ocenić tych filmów bez spojrzenia na tę prozę. Osobiście czytałem "Rita Hayworth and Shawshank Redemption" i tu Darabont kręcąc "Shawshank Redemption" [1994] jako reżyser stworzył arcydzieło, w porównaniu do treści tego powiadania. Scenariusz nie trzyma się sztywno fabuły opowiadania, tworząc nową jakość. Co do Mgły - również czytałem opowiadanie - i od chwili kiedy usłyszałem, że Darabont przymierza się do ekranizacji obserwowałem temat. Na tyle ile to możliwe oddał klimat opowiadania, aczkolwiek te efekty specjalne (żenada) nie przystoją twórcy, który miał za sobą Shawshank Redemption i Green Mile - czyżby pproducenci bali się wydatków? Wątpię. Ogólnie czegoś brakuje temu filmowi - reżyser próbował wywarzyć formułę fabuły, która kładzie nacisk na sferę psychologiczną bohaterów a jednoczeście na akcję. Obie sfery doznały w ten sposób uszczerbku i powastał ni to dramat psycho, ni to film akcji. Ogólnie Darabont lepiej wypada na tle ekranizacji prozy Kinga niż Lawrance KAsdan, który porwał się na "Dreamcatcher'a" [czytałem] i poniósł sromotną porażkę [wytwórnia zdecydowała o dystrybucji filmu na DVD z pominięciem kin]. Porażkę poniósł też dlatego, że fabułę tej ksiązki trudno przenieść na język filmu - wiele wątków dzieje się w umyśle bohatera. KAsdan potraktował je zbyt dosłownie.
Zachęcona, iż film powstał na podstawie opowiadania Kinga i dobrze zapowiadającym się trailerem, postanowiłam obejrzeć. Niestety, bardzo się zawiodłam - brak akcji i napięcia, które powinny cechować tego typu film. Znudzona wyłączyłam po pół godzinie. Daję 3/10, chociaż nie wiem czy na to zasługuje.
Hmmm... To tak, jakby oceniać danie po pierwszym kęsie. Może i nie fair, ale pozwala na stworzenie własnej opinii. Poza tym, film oglądałam w nocy, więc liczyłam na tzw. anty-usypiacza. Niestety, "Mgła" nie spełniła swojego zadania. Jednakże cenię Kinga i Thomasa Jane, dlatego też z pewnością za jakiś czas spróbuję go obejrzeć jeszcze raz - tym razem za dnia. I naprawdę chciałabym, żeby tym razem udało mi się dotrwać do napisów końcowych.