Lubię kino ale mam wrażenie, po niemal 43 latach życia, że szkoda na nie czasu, chyba, że idziesz w biznes filmowy. Mnóstwo straconego czasu. Gdybym ich nie obejrzał, niemal nic bym nie stracił a zyskał wiele cennego czasu do zrobienia czegoś konstruktywnego. Stąd teraz sporadycznie będę oglądał filmy a będą one starannie dobierane, do moich zainteresowań lub zależnie od ich rozgłosu w Polsce lub na Świecie. BTW: 1994 - najlepszy rok w historii kina. Wkurzają mnie ochy i achy nad aktualnie istniejącymi trendami lub okrzykniętymi przez pewne gremia klasykami kina, miast własnego autonomicznego zdania na temat danego filmu. A ponadto: Już nie zgadzam się z towarzyszącą mi dotąd w przygodzie z kinem maksymą Zygmunta Kałużyńskiego: "W każdym filmie, nawet najgorszym, można znaleźć choćby jedną scenę, jeden strzęp dialogu lub ujęcie, które ma w sobie oryginalną wartość, i dla niego warto obejrzeć całą, niedobrą resztę". Nie warto oglądać wszystkiego. Wygrywają Ci, którzy tworzą te filmy, a Ci którzy są tylko konsumentami wyłącznie tracą, oprócz chwili przyjemności.